W Dearborn w stanie Michigan, głównym skupisku arabskiej mniejszości w USA, tysiące miejscowych imigrantów z Iraku cieszyły się w nocy na ulicach na wiadomość o śmierci Saddama. - Dostał, na co zasłużył - powtarzali uczestnicy manifestacji. Wielu imigrantów to uchodźcy polityczni, których rodziny były ofiarami obalonego w 2003 r. reżimu. Wśród komentatorów przeważa jednak opinia, że stracenie nie będzie miało większego wpływu na obecną sytuację w Iraku i dalsze losy operacji stabilizacyjnej prowadzonej przez wojska USA. Jego los - zwracają uwagę - był dawno przesądzony i egzekucja miała znaczenie głównie symboliczne. Niektórzy wyrażają obawy, że śmierć dyktatora może wywołać protesty jego dawnych zwolenników z partii Baas, oraz sunnickiej mniejszości, która była podporą jego reżimu. - Saddam zostanie męczennikiem, zrobiliśmy z niego bohatera w oczach sunnitów - powiedział ekspert ds. terroryzmu Steve Emerson w telewizji Fox News. Arabista z Kalifornii, Vali Nasr, powiedział w telewizji CNN, że egzekucja może jeszcze bardziej zaognić obecny konflikt między sunnitami a szyitami. "Będzie fala nostalgii za Saddamem, jak za ZSRR w Rosji w latach 90., tęsknoty za stabilizacją" - powiedział w telewizji PBS publicysta Radżiv Chandrasakaran. Większość ekspertów zwraca jednak uwagę, że śmierć Husajna ostatecznie położy przede wszystkim kres spekulacjom, że może on kiedyś powrócić do władzy, gdyby wojska USA wycofały się z Iraku.