Coroczna manifestacja polskości na Manhattanie przyciągnęła głównie społeczność polonijną stanów Nowy Jork i New Jersey, ale także Pensylwanii oraz Connecticut. Reprezentowane były liczne organizacje, instytucje, stowarzyszenia, duchowieństwo, artyści, biznesmeni, uczniowie, harcerze i studenci. Obok weteranów i seniorów szły dzieci i młodzież. Maszerowali policjanci, strażacy, zespoły artystyczne i sportowcy. Widowisku kolorytu nadawały biało-czerwone i amerykańskie flagi, chorągiewki, baloniki, transparenty, szaliki oraz pomalowane w polskich, narodowych barwach twarze. Uświetniały je wymyślne rydwany, na których królowały najpiękniejsze dziewczyny wybrane podczas konkursów Miss Polonii. Jak zwykle do Polaków przyłączyli się także Amerykanie. Tradycyjnie w paradzie uczestniczyły m.in. orkiestry szkolne wypierając uliczny rozgwar dźwiękami werbli i instrumentów dętych. Przed trybuną honorową zabrzmiały Mazurek Dąbrowskiego i hymn Stanów Zjednoczonych. Do poloneza w asyście tancerzy w ludowych strojach ruszyli m.in. burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, reprezentujący stan na waszyngtońskim Kapitolu demokrata senator Charles Schumer i kongresman z New Jersey Bill Pascrell, który był także marszałkiem honorowym diamentowej parady. W tym roku po raz pierwszy polskiej manifestacji na Manhattanie nie przewodził jak zwyczaj każe jeden, lecz dwoje Wielkich Marszałków: małżeństwo z New Jersey, lekarze Krystyna Szewczyk-Szczęch i Kazimierz Szczęch. Przebiegała ona pod hasłem "Nasz diamentowy jubileusz - 75 lat dumnego polonijnego marszu". Jak podkreślił w rozmowie z PAP dr Szczęch, parada ma zademonstrować obecność Polaków w amerykańskim życiu i dowieść, że potrafią się zjednoczyć. Na kilka tygodni przed wyborami ponowił on apel, aby osoby polskiego pochodzenia posiadające obywatelstwo USA wzięły masowy udział w głosowaniu. "Politycy dobrze wiedzą kto na nich głosuje i dlatego namawiam do powszechnego uczestnictwa w wyborach. Tylko wówczas będą się z nami liczyć i tylko wtedy możemy skutecznie wystąpić z naszymi postulatami"đ - przekonywał wielki marszałek parady. Według szacunków organizatorów Piątą Aleją maszerowały blisko 70-tysięczne rzesze Polonii. Do odświętnego i radosnego nastroju nie dostosowała się tylko pogoda. Było zimno i padał deszcz, co sprawiło, że paradzie przyglądało się znacznie mniej niż zwykle widzów.