Belgijskie myśliwce rozpoczną ataki z powietrza w Syrii po 1 lipca - potwierdziło w piątek belgijskie ministerstwo obrony. Stany Zjednoczone, które od wielu miesięcy starały się nakłonić władze w Brukseli do większego zaangażowania w walce przeciw Państwu Islamskiemu, przyjęły decyzję Brukseli z wielkim zadowoleniem. W specjalnie wydanym oświadczeniu ministerstwo obrony USA podkreśliło, że jest to krok we właściwym kierunku. - Nasze zaangażowanie w Syrii będzie się ograniczać wyłącznie do obszarów kontrolowanych przez ISIS bądź przez inne ugrupowania terrorystyczne z nim powiązane - zastrzegł rzecznik premiera belgijskiego rządu Charlesa Michela. Jego wypowiedź cytuje agencja AFP. Grupy terrorystyczne z łatwością przenikają granice Belgia jest uczestnikiem międzynarodowej koalicji zwalczającej ISIS od 2014 r. Jednak działania jej lotnictwa obejmowały wyłącznie Irak. Udział belgijskiego lotnictwa został czasowo zawieszony w lipcu 2015 r. ze względu na wysokie koszty finansowe operacji. Po zamachach terrorystycznych w Brukseli, do których doszło 22 marca i które pociągnęły za sobą śmierć 32 osób, "nie możemy ograniczać się wyłącznie do terytorium Iraku, ponieważ grupy terrorystyczne z łatwością przenikają granice i działają na różnych obszarach" - powiedział minister spraw zagranicznych Belgii Didier Reynders. Agencje przypominają, że jednym z motywów działań organizatorów zamachów w Brukseli było zaangażowanie militarne Belgii na Bliskim Wschodzie, chociaż samoloty belgijskie nie zrzuciły w tym czasie żadnej bomby. Decyzja o wysłaniu belgijskich myśliwców do Syrii oznacza, że władze nie obawiają bezpośredniego zagrożenia dla wojskowych uczestniczących w operacji - podkreślają agencje. W ubiegłym tygodniu minister obrony Steven Vandeput oświadczył, że Belgia włączy się do działań koalicji w Syrii tylko wtedy, gdy spełnione będą warunki bezpieczeństwa. - Jeśli nie uda się zapewnić bezpieczeństwa, nie weźmiemy w tych operacjach udziału - powiedział szef resortu obrony.