Wydarzyło się to we wrześniu 2013 roku. Wracający w nocy do domu Jonathan Ferrell miał wypadek samochodowy. 24-latek wydostał się ze zniszczonego pojazdu przez okno i pobiegł do najbliższego domu. Ferrell energicznie walił w drzwi i krzyczał, że potrzebuje pomocy. Mieszkanka posesji, Sarah McCartney, wystraszyła się nie na żarty (był środek nocy) i zadzwoniła na policję. Kobieta była przekonana, że to napad. Dyspozytorowi powiedziała, że zagraża jej "czarny mężczyzna".Bardzo szybko pod dom pani McCartney podjechało trzech funkcjonariuszy policji. Jeden z nich, Randall "Wes" Kerrick, strzelił w kierunku Ferrella. 24-latek upadł. Wtedy Kerrick oddał sześć kolejnych strzałów. Gdy zobaczył, że mężczyzna zaczyna się czołgać, strzelił jeszcze dwa razy. Jak zeznali ratownicy medyczni, którzy pojawili się na miejscu, żaden z policjantów nie próbował udzielić pierwszej pomocy leżącemu w kałuży krwi Ferrellowi.Jonathan Ferrell był nieuzbrojony. W jego organizmie wykryto alkohol w dopuszczalnej dla kierowców normie (wypił u kolegi piwo), nie wykryto natomiast żadnych narkotyków.Obrońca policjanta - zwolnionego już ze służby - zamierza przekonywać przed sądem, że sprawa nie ma podłoża rasowego, a Jonathan Ferrell zachowywał się po wypadku nieodpowiedzialnie i nie wyartykułował wystarczająco jasno, w jakiej znalazł się sytuacji.Postawny Jonathan Ferrell był w koledżu zawodnikiem futbolu amerykańskiego. Przyjaciele i współpracownicy określają go jako spokojnego i uroczego. Ferrell nigdy nie był notowany przez policję. Planował ślub ze swoją ukochaną.(mim)