Tymczasem kolejne negocjacje palestyńsko-izraelskie, które odbywały się przez cztery dni w amerykańskiej bazie lotniczej Boilling skończyły się bez porozumienia. Jak powiedział przewodniczący delegacji palestyńskiej Saeba Erakat na wyznaczenie daty szczytu izraelsko-palestyńskiego, na którym mogłoby dojść do podpisania układu pokojowego nie pozwoliły "głębokie rozbieżności". Dodał jednak, że przekaże prezydentowi Jaserowi Arafatowi treść wczorajszego spotkania negocjatorów z prezydentem USA Billem Clintonem. Z kolei przewodniczący delegacji izraelskiej Szlomo Ben-Ami nie wyklucza ewentualności spotkania osobno liderów obydwu stron z prezydentem Clintonem w Waszyngtonie. Po czterech dniach bezowocnych rozmów negocjatorzy spędzili 30 minut w Białym Domu z prezydentem Billem Clintonem i sekretarz stanu USA Madeleine Albright. Albright, która przedwczoraj spotkała się w bazie Bolling z negocjatorami, przypomniała, że czasu na zawarcie porozumienia pokojowego na Bliskim Wschodzie jest coraz mniej. Premier Izraela Ehud Barak potrzebuje porozumienia z Palestyńczykami, gdyż pomoże mu ono w zwycięstwie w lutowych wyborach parlamentarnych, a i sami Palestyńczycy zdają sobie sprawę, że zwycięstwo prawicy w wyborach w Izraelu może odsunąć układ pokojowy na długie lata.