W wydanym w czwartek wieczorem oświadczeniu prokurator okręgu północnego Teksasu Chad Meacham stwierdził, że 49-letni Mark Forkner zwodził Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) w celu oszczędzenia pieniędzy koncernu Boeing. Zataił kluczowe informacje - Jego bezduszny wybór, by zwodzić FAA krępował możliwości agencji, by chronić pasażerów i pozostawił pilotów na lodzie, bez informacji na temat pewnych elementów kontroli lotu 737 MAX - oznajmił prokurator. Chodzi o zatajanie przez Forknera przed regulatorami informacji na temat zautomatyzowanego systemu kontroli lotu MCAS. Według prokuratury pilot, który stał na czele zespołu technicznego dot. 737 MAX, nie poinformował agencji o odkrytych zmianach w działaniu systemu, wobec czego nie znalazły się one w instrukcji dla pilotów. Przyczyniło się to do katastrof lotów Lion Air 610 w Indonezji i Ethiopian Airlines 302 w Etiopii, w których zginęło łącznie 346 osób. Efektem tego była prawie dwuletnia przerwa w lotach 737 MAX. Gdyby Forkner spełnił swój obowiązek, piloci korzystający z maszyn musieliby przejść dodatkowe szkolenie na symulatorze, co zwiększyłoby koszt 737 MAX i zmniejszyłoby konkurencyjność oferty Boeinga względem Airbusa. 2,5 mld dolarów dla rodzin ofiar Forknerowi postawiono sześć zarzutów oszustwa, z których najpoważniejszy jest zagrożony karą do 20 lat więzienia. Wśród zgromadzonych przez prokuraturę dowodów są m.in. liczne SMS-y, w których mężczyzna otwarcie zapowiadał, że zamierza oszukać regulatorów i przyznawał, że okłamał FAA. Były pilot Boeinga jest pierwszą osobą, która usłyszała zarzuty w związku z aferą. Na początku 2021 roku amerykański koncern wypłacił ponad 2,5 mld dolarów rodzinom ofiar katastrof w ramach ugody z prokuraturą, która zarzuciła firmie oszustwa i zwodzenie regulatorów. Według raportu ze śledztwa komisji Izby Reprezentantów, winę za sytuację ponosi nie tylko koncern, ale także "rażąco niedostateczny nadzór FAA". Ustawa mająca zacieśnić ten nadzór została przyjęta przez Kongres w 2020 roku.