Przedstawiciele Departamentu Obrony ujawnili, że ostrzeżenia przekazali im pracownicy wywiadów państw arabskich. Uznano je jednak za zbyt mało precyzyjne, by alarmować flotę. Raport, zamiast do dowódców okrętów, trafił na biurową półkę. W zamachu na amerykański niszczyciel w porcie Aden zginęło co najmniej 17 marynarzy. Trzydziestu trzech rannych członków załogi wróciło już do USA. Ciężej ranni pozostali jeszcze w szpitalu w Niemczech. W tej chwili dowódcy amerykańskiej marynarki wojennej głowią się, jak to możliwe, że wart miliard dolarów, zaledwie czteroletni niszczyciel pełen najnowocześniejszej aparatury, padł ofiarą prostego ataku terrorystycznego. Załoga okrętu walczy o utrzymanie jednostki na powierzchni. Po awarii zasilania i zatrzymaniu pomp jedna z przegród okrętu nie wytrzymała i setki ton wody wdarły się do pomieszczeń, z których wcześniej wodę wypompowano. Dzięki heroicznemu wysiłkowi marynarzy okręt na razie uratowano. Planuje się odholowanie go przy pomocy specjalnej norweskiej jednostki - przez Atlantyk do macierzystej bazy w Norfolk, gdzie zostanie wyremontowany. Operacja potrwa blisko miesiąc. Marynarzy z "USS Cole" przeniesiono po południu na trzy inne okręty, które utworzyły wokół niszczyciela ochronny kordon. Ekipy płetwonurków wznowiły próby wydobycia ciał pozostałych ofiar eksplozji. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF z Waszynhgtonu, Grzegorza Jasińskiego: