Ma nim zostać Harold Koh, renomowany prawnik i od pięciu lat dziekan wydziału prawa na prestiżowym Uniwersytecie Yale. Jest on surowym krytykiem unikania przez USA ratyfikacji niektórych traktatów międzynarodowych, w tym m.in. nieuznawania jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Koh napisał nawet kiedyś, że USA zaliczają się do - jak to określił - "osi nieposłuszeństwa" (w domyśle: wobec prawa międzynarodowego) razem z takimi krajami, jak Korea Północna i Irak za rządów Saddama Husajna. Stany Zjednoczone nie ratyfikowały układu o MTK, ponieważ obawiają się, że zostaną przed nim postawieni członkowie amerykańskich sił zbrojnych z przyczyn politycznych. Ekspert z konserwatywnej fundacji Heritage Steven Gross ostro skrytykował Koha. - Obawiam się, że troszczy się on równie bardzo, jeśli nie bardziej, o prawo międzynarodowe i włączenie go do amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości niż o ochronę prerogatyw Ameryki i jej suwerenności - powiedział. Jak twierdzą niektóre media, Koh miał się nawet opowiedzieć za tym, by w sporach przed sądami w USA stosować czasem islamskie prawo - szariat. Według telewizji Fox News nominat administracji Obamy wyraził taki pogląd w przemówieniu w Yale Club w Greenwich w stanie Connecticut w 2007 r. Szariat przewiduje takie kary, jak ukamienowanie za cudzołóstwo, obcięcie ręki za kradzież, a także uwalnia od odpowiedzialności za zabójstwo kobiety, która "zhańbiła honor rodziny", zdradzając męża. Dziś telewizja Fox News przytoczyła wypowiedzi ostro krytykujące poglądy Koha. Nie jest jednak jasne, co dokładnie powiedział on na wspomnianym spotkaniu w Greenwich: niektórzy zaprzeczają, jakoby poparł stosowanie szariatu w sądach amerykańskich. Biały Dom broni jego nominacji na doradcę prawnego Departamentu Stanu.