Dwa samoloty myśliwsko-szturmowe zrzuciły 230-kilogramowe bomby naprowadzane laserowo na mobilne stanowisko artyleryjskie w pobliżu Irbilu - powiedział rzecznik, kontradmirał John Kirby. Dodał, że decyzja o bombardowaniu zapadła w "Dowództwie Centralnym USA za zezwoleniem zwierzchnika sił zbrojnych", prezydenta Baracka Obamy. Prezydent Obama zezwolił na prowadzenie w Iraku ataków z powietrza w czwartek, gdy rebelianci z Państwa Islamskiego posuwali się w kierunku Irbilu, w północno-wschodnim Iraku, gdzie stacjonują amerykańscy instruktorzy wojskowi. "Musimy zachować czujność i podjąć odpowiednie kroki, jeśli (islamiści) będą zagrażać naszym obiektom gdziekolwiek w Iraku, zwłaszcza konsulatowi w Irbilu i ambasadzie w Bagdadzie" - wskazał. Precyzyjne ataki USA mają na celu także obronę chrześcijan i zapobieżenie "potencjalnym aktom ludobójstwa" tysięcy członków mniejszości jazydów, ukrywających się w górach w pobliżu miasta Sindżar. Jazydyzm jest religią łączącą elementy islamu, chrześcijaństwa, pierwotnych wierzeń kurdyjskich i judaizmu. Stany Zjednoczone rozpoczęły również zrzucanie pomocy humanitarnej dla uchodźców. Obama zapewnił zarazem, że amerykańskie siły lądowe nie wrócą do Iraku. Bojownicy Państwa Islamskiego zajęli w czwartek największe chrześcijańskie miasto Iraku - Bachdidę oraz sąsiednie tereny, opuszczone w nocy ze środy na czwartek przez kurdyjskie oddziały. Opanowali też największą zaporę w kraju, w Mosulu, który kontrolują od 10 czerwca. Patriarcha chaldejski Louis Raphael I Sako mówił w czwartek, że dżihadyści, którzy w czwartek zdobyli kilka miast na północy Iraku, zmusili do ucieczki 100 tys. chrześcijan. Mówił, że udają się oni do Kurdystanu. Jak relacjonował, dżihadyści palą manuskrypty i usuwają z kościołów krzyże.