Amerykańska służba zdrowia była i jest koszmarem. Z jednej strony żadne inne państwo nie wydaje na nią, w przeliczeniu na obywatela, tyle co USA, a z drugiej strony cały system podporządkowany jest prywatnym ubezpieczycielom, których interesują jak największe zyski, a nie dobro pacjentów. Mimo ogromnych nakładów na służbę zdrowia efekty są żałosne - najwyższa umieralność niemowląt w państwach rozwiniętych (6 na 1000 urodzeń) i niezbyt imponująca, na tle innych krajów, przeciętna długość życia (78 lat). Jednocześnie ceny badań, zabiegów czy leków są niewyobrażalnie wysokie. Pacjenci co jakiś czas wrzucają do sieci swoje rachunki. Wyceny różnią się w zależności od stanu, a rzeczone rachunki najczęściej dotyczą osób bez wykupionego ubezpieczenia, ale z całą pewnością robią wrażenie: Pobyt na oddziale ratunkowym z powodu ostrego bólu brzucha - 12 tys. dolarów, opieka okołoporodowa - 49 tys. dolarów, wycięcie wyrostka robaczkowego - 37 tys. dolarów, leczenie złamanej kostki - 81 tys. dolarów, 45-minutowy pobyt w szpitalu z powodu reakcji alergicznej - 8 tys. dolarów (z ubezpieczeniem!), cztery dni w szpitalu po wypadku motocyklowym - 125 tys. dolarów. 60 proc. wszystkich indywidualnych bankructw w USA wynikało z długów medycznych. Obamacare miało uzdrowić amerykańską służbę zdrowia. Czym jest Obamacare? Były prezydent USA Barack Obama chciał, by Obamacare, czyli Affordable Care Act (Ustawa o przystępnej opiece lekarskiej) było dziedzictwem jego prezydentury. Obama wymarzył sobie, że wszyscy Amerykanie będą ubezpieczeni, a koszty usług będą do udźwignięcia dla każdej rodziny. Ustawa została podpisana przez prezydenta 23 marca 2010 roku. Zakładała ona rządowe dopłaty do ubezpieczeń w zależności od dochodów gospodarstw domowych. Te najuboższe otrzymywały całkowity zwrot kosztów ubezpieczenia. Obamacare wprowadziło również maksymalne roczne stawki za ubezpieczenie - również w zależności od dochodów. Jednocześnie ubezpieczenie stało się obowiązkowe, a jego brak skutkuje karami pieniężnymi. W tym przymusie chodziło m.in. o to, by ubezpieczały się osoby młode i zdrowe (które przed Obamacare niekoniecznie chciały wykupywać ubezpieczenie), a ich składki finansowały leczenie osób starszych i przewlekle chorych. Również pracodawcy zostali zobowiązani do zapewniania grupowych ubezpieczeń zdrowotnych dla swoich pracowników. Obamacare zakazało ubezpieczycielom odmawiania pakietów pacjentom o złym stanie zdrowia. Powstała rządowa strona HealthCare.Gov, na której każdy miał wykupić ubezpieczenie z rządową dopłatą i przy okazji porównywać ofertę ubezpieczycieli. Reforma okazała się w dużej mierze niewypałem i wprowadziła ogromny chaos. Wspomniana strona całymi tygodniami po prostu nie działała, a wielu ludzi wolało ponieść kary niż wykupywać ubezpieczenie. Wzrosły ceny usług, a pacjenci muszą szukać lekarzy i aptek mających umowę z danym ubezpieczycielem. Z cenami leków nie zrobiono nic. Przy wszystkich mankamentach, bardzo poważnych mankamentach, należy jednak podkreślić, że liczba ubezpieczonych wzrosła o 20 milionów. Dzięki dopłatom wiele biednych rodzin po raz pierwszy może badać się i leczyć bez obaw o rujnujące rachunki. Republikanie kontra Obamacare Partia Republikańska i jej prezydent Donald Trump od dawna zapowiadali zlikwidowanie Obamacare i ku temu właśnie zmierzają. Republikanie najmocniej krytykowali przede wszystkim przymus ubezpieczania się. Z kolei rządowe dopłaty nazywali rozwiązaniem "komunistycznym". Wydawać by się mogło, że tak liczne problemy z Obamacare sprawią, że zapowiedź zniesienie ustawy wywoła radość wśród Amerykanów. Jakież było zdziwienie republikanów, gdy na spotkaniach z wyborcami suweren się wściekł. "Ludzie, którzy chorują na raka, mają ubezpieczenie, dzięki któremu mogą się leczyć, dzięki któremu mogą żyć. A wy chcecie im to zabrać i nie dajecie niczego w zamian! Jak mam wierzyć, że robicie to w naszym interesie?" - pytał 32-letni Mike na spotkaniu w Tennessee. "Gdyby nie Obamacare, nie byłoby mnie stać na ubezpieczenie!" - wściekał się wyborca z Iowa. "Słyszymy tylko, że rozprawicie się z Obamacare, a nie słyszymy żadnego sensownego planu zastąpienia Obamacare" - wytykał inny uczestnik spotkania w Iowa. "Nie likwidujcie Obamacare, tylko je poprawcie!" - apelowano. Donald Trump napisał na Twitterze, że wściekłe tłumy na lokalnych spotkaniach to zaplanowana akcja liberałów, a może nawet samego Baracka Obamy. Badania jednak pokazują, że im więcej republikanie mówią o wygaszeniu Obamacare, tym więcej Amerykanów Obamacare popiera. Obecnie wyraźnie przeważają zwolennicy ustawy, choć dostrzega się jej dalece posuniętą niedoskonałość (ponad 60 proc. domaga się usprawnień). Co w zamian? Republikanie walkę z "komunistycznym" Obamacare uczynili swoim najważniejszym postulatem. Nie ma więc mowy o żadnych korektach. System ma zostać zaprojektowany od nowa. Przywrócona zostanie dobrowolność. "Jeśli liczba ubezpieczonych spadnie, to będzie to dobry sygnał. Będzie to oznaczało, że przywróciliśmy wolność wyboru" - zapowiada Mike Burgess, republikański kongresmen z Teksasu. "Nie wszyscy będą mieli ubezpieczenie zdrowotne. Niektórzy po prostu nie troszczą się o swoje zdrowie" - wyjaśnił z kolei Dennis Ross z Florydy. Założenia republikańskiej reformy poznaliśmy w końcu dzięki dokumentowi "Obamacare repeal and replace. Policy brief and resources", przedłożonemu przez Paula Ryana, spikera Izby Reprezentantów. Rządowe dotacje mają zostać zastąpione ulgami podatkowymi, tyle że... uzależnionymi od wieku, a nie od dochodów. Innymi słowy 60-letni miliarder będzie mógł liczyć na większą ulgę niż 25-latek pracujący za płacę minimalną czy 40-letnia gospodyni domowa. Argument republikanów jest prosty - zdrowie zazwyczaj pogarsza się z wiekiem. Jednak środki przewidziane na ulgi są znacznie skromniejsze niż obecne dopłaty - obejmą one zaledwie jedną trzecią ceny najtańszych pakietów. Republikanie proponują obywatelom zdrowotne konta oszczędnościowe, na których pacjenci sami będą sobie odkładać pieniądze na opiekę zdrowotną, na preferencyjnych warunkach. Ponadto ubezpieczyciele odzyskają prawo do różnicowania pacjentów ze względu na ocenę stanu zdrowia. Cukrzycy, nadciśnieniowcy czy otyli znów będą mieli problem z uzyskaniem ubezpieczenia (zaznaczmy jednak, że szpital nie może odmówić przyjęcia pacjenta; później jednak wystawia mu słony rachunek). Republikanie wierzą, że wolna konkurencja na rynku usług medycznych przyczyni się do obniżenia ich cen (ich zarzut - Obamowy przymus te ceny podniósł). Tyle że i przed Obamacare koszty leczenia były horrendalne. Uroki prywatyzacji Awantura o Obamacare może się wydać polskiemu czytelnikowi nieco abstrakcyjna, spór bowiem dotyczy dwóch wizji sprywatyzowanej w gruncie rzeczy służby zdrowia. Ani republikanie, ani demokraci nie mają najmniejszego zamiaru godzić w interesy zarabiających miliardy dolarów prywatnych ubezpieczycieli, zawyżających ceny nawet najprostszych badań (dla nich nie ma różnicy, czy płaci im za to pacjent czy rząd). Najbogatszy kraj na świecie właśnie zwiększa wydatki na armię o 54 miliardy dolarów, ale wciąż nie potrafi zapewnić opieki zdrowotnej swoim obywatelom.