Według stacji telewizyjnej Fox 10, ofiar śmiertelnych wśród strażaków jest więcej, bo 25. Stacja CNN, powołując się na rzecznika straży pożarnej, podała natomiast, że zginęło 18 strażaków. W okolicach liczącej 650 mieszkańców miejscowości Yarnell wybuchło kilka pożarów. Najgroźniejszy z nich, spowodowany uderzeniem pioruna, objął obszar 800 hektarów. Do jego gaszenia skierowano 200 strażaków ze specjalistycznej jednostki Granite Mountin Hotshots z Prescot w Arizonie. Ogień prawdopodobnie odciął części z nich drogę odwrotu. Ratownicy znaleźli później 19 zwęglonych ciał. - To najtragiczniejszy dzień jaki pamiętam - oświadczyła gubernator Arizony Jan Brewer zapewniając, że akcja gaszenia pożarów będzie kontynuowana. Wiele wskazuje jednak na to, że około 250, czyli ponad połowa znajdujących się w Yarnell domów spłonie. Walkę z pożarem, który wybuchł w piątek, utrudniają silny wiatr i upał. Śmierć 19 strażaków w Arizonie to największa tego typu tragedia w USA od 1933 roku. Wtedy to w pożarze lasów w Kalifornii zginęło 25 strażaków. W akcji ratowniczej po zamachach terrorystycznych z 11 września zginęło 341 strażaków.