Była to jedna z najtragiczniejszych pod względem liczby ofiar katastrofa w branży turystycznej w USA na przestrzeni ostatnich lat. Wrak osiadł na dnie na głębokości 24 metrów. Do wypadku doszło około godziny 19. czasu lokalnego, gdy nadejście burzy zaskoczyło na wodzie dwie amfibie. Obie skierowały się ku brzegowi, ale dopłynęła do niego tylko jedna. "Z tego co wiem, w amfibii były kamizelki ratunkowe" - powiedział na konferencji prasowej Doug Rader, szeryf obejmującego Branson hrabstwa Stone. Odmówił odpowiedzi na pytania o to, czy w momencie wypadku pasażerowie mieli je na sobie. Jak podały władze, dochodzenie w tej sprawie prowadzą Państwowy Urząd Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) i Straż Przybrzeżna USA (USCG). Nie ujawniono na razie tożsamości ani wieku ofiar, ale wiadomo, że na pokładzie było łącznie 31 osób, w tym dzieci. Według Radera, kapitan amfibii uratował się, natomiast kierowca utonął. Sceną tragedii było mające 174 kilometrów kwadratowych powierzchni sztuczne jezioro Table Rock, spiętrzone zaporą o tej samej nazwie na rzece White River. W ciągu ubiegłych dwóch dziesięcioleci w USA doszło do kilku tragicznych wodnych i lądowych wypadków z udziałem wycieczkowych amfibii, określanych popularnie jako "ducks" (kaczki). Nazwa ta pochodzi od ich konstrukcyjnego pierwowzoru, amerykańskiego wojskowego kołowego trzyosiowego pojazdu desantowego DUKW z czasów II wojny światowej. DUKW to literowy kod produkcyjny, jaki nadał amfibiom wytwarzający je koncern General Motors. W 1999 roku 13 ludzi poniosło śmierć przy zatonięciu amfibii w pobliżu Hot Springs w stanie Arkansas. Budująca "kaczki" firma Ride the Ducks International zgodziła się w ubiegłym roku zapłacić grzywnę w wysokości miliona dolarów po tym, gdy jeden z jej pojazdów zderzył się w Seattle w stanie Waszyngton z autobusem, zabijając pięciu studentów z różnych państw. Uznała w ten sposób swą winę za naruszenie przepisów produkcyjnych. Dwaj turyści zginęli w 2010 roku w Filadelfii, gdy na rzece Delaware w wiozącą ich amfibię uderzył holownik.