Według dziennika "Chicago Sun Times" w miniony weekend mniej było ofiar śmiertelnych niż w ostatni weekend maja, kiedy odnotowano 24 zabójstwa. Był to najbardziej śmiercionośny weekend w Chicago od lat. "Kule nie tylko rozrywają rzeczy, w które trafiają. Pociski rozbijają także rodziny. Pociski niszczą dzielnice i niszczą poczucie bezpieczeństwa w społeczności" - oświadczył podczas niedzielnej konferencji prasowej szef policji w Chicago David Brown. Ostatnią dziecięcą ofiarę śmiertelną broni palnej zarejestrowano w poniedziałek wcześnie rano na przedmieściu Austin po zachodniej stronie Chicago. 15-latek został ranny w nogę, klatkę piersiową i brzuch. Został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono zgon. W poniedziałek w porannych strzelaninach zginęło także dwóch mężczyzn. W sobotę wieczorem także w Austin została zabita 13-letnia dziewczynka oglądająca w domu telewizję, a dwoje innych nastolatków zostało rannych. W innym zdarzeniu poniósł śmierć 3-letni chłopiec - ktoś otworzył ogień do jego ojca podczas jazdy samochodem. W tym samym dniu zginęło także dwóch nastolatków. Według chicagowskich mediów w trakcie weekendu Dnia Ojca postrzelono w mieście najwięcej ludzi w tym roku. Brown zapewnił, że policja intensywnie poszukuje sprawców przemocy. W jego opinii wspólnym mianownikiem strzelanin są "gangi, broń i narkotyki". Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski