- Polityczne naciski, jakie ostatnio obserwujemy, należą do najbardziej agresywnych od utworzenia naszej instytucji - ocenił szef Krajowej Agencji ds. Etyki (ANI) Horia Georgescu. Jego zdaniem, próby wpływania na działalność jego urzędu mają na celu zakończenie prowadzonych od niedawna dochodzeń wobec trzech ministrów oraz wicesekretarza generalnego rządu. Według ANI zgromadzili oni pokaźne majątki w nieudokumentowany sposób lub świadomie doprowadzili do konfliktu interesów, gdy byli zatrudnieni w instytucjach współpracujących z kierowanymi przez nich resortami. Wszyscy czterej nie przyznają się do zarzutów i zapowiedzieli, że pozwą agencję. Premier Victor Ponta, którego centrolewicowa koalicja Unia Społeczno-Liberalna (USL) prowadzi w sondażach przed wyborami 9 grudnia, we wtorek zdymisjonował wicesekretarza i poprosił trzech ministrów o złożenie wyjaśnień. Wcześniej zwolnił dwóch członków rządu, wobec których wysuwano podobne zarzuty. Krajowa Agencja ds. Etyki (ANI) powstała w 2007 roku po przystąpieniu Rumunii do Unii Europejskiej. W Brukseli zbiera pochwały, jednak nie cieszy się popularnością wśród polityków krajowych. W latach 2008-2012 ANI wykryła, że 42 deputowanych znajdowało się w sytuacji konfliktu interesów lub w niewyjaśniony sposób dorobiło się fortuny, oraz doprowadziła do dymisji w poprzednich dwóch gabinetach. Z badań agencji wynika też, że władze lokalne dzielą się zamówieniami publicznymi. W bieżącym roku parlament odrzucił wnioski prokuratury o wszczęcie dochodzenia w sprawie kilku polityków, a w listopadzie nie odebrał mandatu poselskiego deputowanemu USL mimo nakazującego to orzeczenia Sądu Najwyższego. Zdaniem szefa ANI Georgescu, ustanawia to niebezpieczny precedens. - Poważnie obawiam się, że po grudniowych wyborach dotychczasowe osiągnięcia mogą zostać anulowane - powiedział. Jego zdanie podziela analityk Sergiu Miscoiu z think tanku CESPRI, który ostrzega, że po wyborach władze mogą próbować ograniczyć kompetencje ANI, prokuratury i sądów. Skargi ANI na wywierane na agencję naciski prawdopodobnie spotkają się z niezadowoleniem UE, która wyrażała zaniepokojenie, gdy ugrupowanie premiera Ponty starało się pozbawić urzędu jego politycznego rywala, prezydenta Traiana Basescu - zauważa Reuters. UE wciąż monitoruje rumuński wymiar sprawiedliwości i krytykuje powolne postępy Rumunii w zwalczaniu korupcji; m.in. z tego powodu wstrzymane jest przystąpienie kraju do strefy Schengen. Transparency International zalicza Rumunię do najbardziej skorumpowanych państw UE.