Mały Nicolsa, który urodził się 2 stycznia w Brazylii, to jedno z dzieci, które naprawdę jest "w czepku urodzone" - to właśnie przyjście na świat w nienaruszonym worku owodniowym dało bowiem genezę temu powiedzeniu, oznaczającemu prawdziwych szczęściarzy. Poród w worku owodniowym. Zjawiskowe zdjęcia Taki poród zdarza się rzadziej niż raz na 80 tys. przypadków. Najczęściej dochodzi do niego właśnie przy okazji zabiegu cesarskiego cięcia lub przedwczesnego porodu naturalnego. W sytuacji, gdy dochodzi do porodu po 37 tygodniach ciąży, woreczek pęka - to popularne "odchodzenie wód". Mimo tego, że poród "w czepku" jest bardzo widowiskowy, niesie też ze sobą niebezpieczeństwo. Lekarze muszą działać szybko, by uwolnić dziecko z woreczka i umożliwić mu oddychanie - organizm matki nie dostarcza mu już bowiem tlenu. "Wyszło świetnie, co?" Ludmila, która wykonała efektowne zdjęcia, w rozmowie z lokalnymi mediami powiedziała, że to "pierwszy raz w jej dziewięcioletniej karierze fotografa, gdy udało jej się zobaczyć tak rzadki poród". - To wszystko stało się bardzo szybko. Kiedy zobaczyłam, że dziecko dalej jest w woreczku, natychmiast zaczęłam robić zdjęcia. Wyszły świetnie, co? Uchwyciłam ten moment, a wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund - mówiła. Nicolas urodził się zdrowy, waży ponad trzy kilo i mierzy 51 centymetrów.