Tysiące kobiet wyszło w sobotę na ulice stołecznego Meksyku, żeby zaprotestować przeciwko fali prób porwań w metrze i poprosić prezydenta Andresa Manuela Lopeza Obradora o interwencję. Manifestantki dwukrotnie zatrzymały się na trasie przemarszu, aby minutą ciszy uczcić kobiety, które zostały zamordowane lub zaginęły. Uczestniczki pochodu odczytały także apel wzywający szefa państwa do podjęcia interwencji w ich sprawie. W ostatnich tygodniach było coraz więcej skarg na próby porwania kobiet przez mężczyzn, którzy zaczepiają je na stacjach metra lub w ich okolicy i próbują uprowadzić do czekających pojazdów. Kiedy kobiety usiłują pozbyć się napastników, mężczyźni udają przed innymi użytkownikami metra, że to tylko kłótnia małżeńska - pisze agencja AFP. Metro w Meksyku "było dla nas niczym schronienie, był to jedyny środek transportu publicznego, w którym czułyśmy się bezpiecznie. Ale teraz nie mamy już nic, ponieważ wszystko się tam odbywa: (napastnicy) nagle pojawiają się znikąd, nękają cię i porywają" - mówiła 21-letnia Sarah Artega, mieszkająca w dzielnicy Iztapalapa, gdzie występuje wysoka przestępczość. "Metro miało być bezpieczne, a nie jest. Nie miałabym jednak odwagi narzekać, choćby na policjantki, ponieważ one też są narażone na takie ataki, czy z powodu gangów, z którymi walczą" - przyznała 24-letnia Fernanda Gonzalez. Liczba zabójstw w Meksyku wzrosła w ostatnich latach. Według ONZ w kraju tym każdego dnia mordowanych jest średnio dziewięć kobiet w każdym wieku. Sześć na dziesięć kobiet doświadczyło już agresji, często w transporcie publicznym.