Kreml tłumaczy, że w tym roku nie zapraszał przywódców innych państw na obchody Dnia Zwycięstwa, bo "to nie jest okrągła data". Faktem jest jednak, że tegoroczna defilada zapowiada się o wiele skromniej niż te, które Władimir Putin organizował jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. Wtedy parady z okazji 9 maja służyły do pokazania potęgi i siły rosyjskiej armii. Już jednak ta ubiegłoroczna była o wiele skromniejsza i nie było na niej żadnego zagranicznego przywódcy. Nie było też pokazu samolotów, a większość czołgów, którymi dotąd chwalił się Putin bardziej niż na defiladzie była potrzebna na froncie. Parada Zwycięstwa i jedyny zagraniczny przywódca W tym roku zapowiada się podobnie. Z jednym wyjątkiem. Jest nim prezydent Kirgistanu Sadyr Dżaparow, który będzie jedynym zagranicznym gościem na Placu Czerwonym. Dżaparow jedzie do Moskwy 8 maja na zaplanowane wcześniej spotkanie z Putinem. - W tym roku wizyta prezydenta Kirgistanu, pana Dżaparowa, odbędzie się dzień wcześniej, jednak, postanowił zostać na paradzie i dzielić z nami dumę z Dnia Zwycięstwa - zapowiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, podkreślając, że Kreml nie wysyłał zaproszeń na to wydarzenie. Kirgistan postanowił wykorzystać fakt, że w Rosji nie będzie nikogo ważnego, by rozwiązać trochę spraw, które nawarstwiły się we wzajemnych relacjach. - Prezydent Dżaparow bardziej potrzebuje tego spotkania niż inni przywódcy, bo pozycja Kirgistanu jest stosunkowo słaba oraz jest sporo nabrzmiałych, nierozwiązanych kwestii między Kirgistanem a Rosją, więc wykorzystał moment, gdy będzie mógł bez przepychania się z innymi przywódcami porozmawiać z Putinem - wyjaśnia w rozmowie z Interią Krzysztof Strachota, kierownik zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich. Spór o język A jest o czym rozmawiać. Rosyjskie służby sanitarne właśnie wstrzymały import produktów mlecznych z Kirgistanu. To odpowiedź na pojawiające się w Kirgistanie pomysły przejścia z cyrylicy (a konkretnie grażdanki) na alfabet łaciński. Kwestia wprowadzenia łacińskiego alfabetu dla zapisu języka kirgiskiego była omawiana w ubiegłym tygodniu w parlamencie Kirgistanu, podczas rozpatrywania projektu ustawy o języku państwowym. Prezydent oficjalnie odciął się od tych pomysłów. - Teraz nie ma tej kwestii. Rozwój języka państwowego powinien odbywać się w cyrylicy - oznajmił, apelując do polityków o powstrzymanie się od deklaracji w tej kwestii. Powód był jasny. Były one bardzo źle i nerwowo przyjmowane w Rosji. Z równie ostrą reakcją Kremla spotkał się jesienią ubiegłego roku pomysł kirgiskich polityków, by zdekomunizować i zderusyfikować nazwy ulic i dzielnic w stolicy państwa Biszkeku. Taki wniosek złożył przewodniczący kirgiskiego parlamentu. Wówczas ze strony rosyjskiej popłynęły komunikaty, że to "pierwszy krok w kierunku całkowitego odrzucenia języka rosyjskiego" i ostrzeżenia, że "od tego też zaczęły się wydarzenia w Ukrainie". Wojna w Ukrainie zmieniła sytuację w regionie - Kwestia alfabetu łacińskiego, rosyjsko-kirgiskie porozumienie o utworzeniu wspólnego systemu obrony powietrznej, nierozwiązany problem granicy z Tadżykistanem. Tych wspólnych spraw do omówienia prezydenci Rosji i Kirgistanu mają całkiem sporo - wylicza Krzysztof Strachota z OSW. Przestrzega jednak przed traktowaniem relacji rosyjsko-kirgiskich czy szerzej Rosji z krajami Azji Środkowej w sposób zero-jedynkowy. Powód? Relacje Rosji z państwami Azji mocno się zmieniły wskutek wojny w Ukrainie. Jest dużo większa wzajemna nieufność i choć autorytet Putina i wiara w siłę Rosji osłabły, to jednocześnie wzrósł strach przed nieprzewidywalnością Kremla. - Kraje Azji Centralnej próbują na nowo odnaleźć się w tej sytuacji, trochę się rozpychając, trochę wyczekując na dalszy rozwój wydarzeń - komentuje ekspert. Jak mówi, sam Kirgistan jest bardzo zdystansowany wobec wojny w Ukrainie. Nie poparł oficjalnie Moskwy, ale też nie utrzymuje współpracy z Ukrainą. Zdecydowanie natomiast zniechęca własnych obywateli do udziału w konflikcie. W tym kontekście przyjazd Dżaparowa do Moskwy można potraktować jako pewien gest dobrej woli, a zarazem gest lojalności, ale nie bezwarunkowej. - Wojna w Ukrainie ustala przyszłą pozycję Rosji w świecie i w regionie. Obserwujemy też zmianę reguł, które dotychczas obowiązywały na tym terenie. Dla państw Azji Centralnej ma to fundamentalne znaczenie - podkreśla nasz rozmówca. Wojna w Ukrainie jako przestroga dla innych Dodaje też, że Rosja dotąd była gwarantem postsowieckiego porządku, a także gwarantem bezpieczeństwa i granic. - Atak na Ukrainę to atak na największe państwo postsowieckie i zakwestionowanie jego granic. Mniejsze kraje patrzą na to z rosnącym niepokojem i strachem o własny status. W tym samym czasie rośnie pozycja Chin. Siłą rzeczy rewizja relacji z Rosją, Chinami i Zachodem będzie musiała się prędzej czy później dokonać. Na razie jest wyczekiwanie i lawirowanie w tych trudnych warunkach - komentuje ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich. Do tego dochodzą jeszcze komplikacje w kwestiach gospodarczych. Sankcje nałożone na Rosję uderzyły także w gospodarki państw Azji Centralnej, co generuje kolejne wyzwania dla tych krajów. Państwa Azji Środkowej co jakiś czas przypominają więc Putinowi, że jego pozycja nie jest taka sama jak przed lutym 2022 r. Prezydent Kazachstanu co jakiś czas publicznie dystansuje się od polityki Putina, także prezydent Tadżykistanu ostatnio apelował, by Putin podchodził do jego kraju z większym szacunkiem i nie traktował państw Azji Centralnej jako części ZSRR. Był także głośny gest prezydenta Kirgistanu podczas niedawnego szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie. To wtedy media światowe obiegły zdjęcia, na których Putin pozuje na tle pustego krzesła w oczekiwaniu na spóźnionego prezydenta Kirgistanu. Zostało to odebrane jako wyraźny afront i upokorzenie Putina. - 100 procent pewności, czy było to działanie celowe nigdy mieć nie będziemy, jednak w państwach Azji takie gesty, symbole są bardzo ważne i mają swój polityczny ciężar - uważa Krzysztof Strachota z OSW. Kamila Baranowska