Władze uczelni nie chcą na razie ujawnić, na jakich zajęciach studenci ściągali. Podkreślają, że zarzuty są dopiero badane. Rektor Stanford John Etchemendy skierował jednak list do wykładowców, w którym napisał, że w semestrze zimowym odnotowano nadzwyczaj dużo doniesień o nieuczciwym zachowaniu studentów. Etchemendy podkreślił, że ludzie ci oszukują samych siebie i marnują niezwykłą szansę poznawania i odkrywania, jaką daje im uczelnia. Rektor upatruje źródeł większej liczby nieuczciwych zachowań w rozwoju technologii. Jego zdaniem młodym ludziom zaciera się granica pomiędzy pracą samodzielną i zbiorową i nie zawsze rozumieją, kiedy można korzystać z pracy innych. Na Stanford, tak jak na wielu innych prestiżowych uczelniach, obowiązuje kodeks honorowy dotyczący przygotowywania prac i zdawania egzaminów. Za pierwsze nieuczciwe zachowanie zostaje się zawieszonym w prawach studenta, trzeba też wykonać 40 godzin prac społecznych. Przy kolejnych przewinieniach kary są wyższe. Poziom zaufania jest tak duży, że niektóre zaliczenia i egzaminy studenci mogą pisać w domu.