43-letnia Sakineh Mohamadi Asztiani, matka dwójki dzieci została skazana w 2006 roku przez sąd irański na ukamienowanie. Teheran twierdzi, że Irance wymierzono tę karę za zdradę małżeńską, ale także za współudział w zabójstwie jej męża. Amnesty International i adwokaci są przekonani, że ten ostatni zarzut został "dorzucony" później przez władze w Teheranie dla usprawiedliwienia okrutnej kary. Pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej Teheran poinformował w zeszłym miesiącu, że odstąpi od wykonania wyroku. Teraz jednak utrzymuje, że Asztiani została skazana za udział w zamordowaniu swego męża. Wciąż grozi jej kara śmierci przez powieszenie. Adwokat Asztiani oświadczył, że w jego opinii obciążające ją samą zeznania wydobyto z niej torturami. Brazylia, której stosunki z Iranem są bardzo dobre, zaproponowała, że udzieli Asztiani azylu. Ahmadineżad powiedział w telewizji, że nie widzi potrzeby wysyłania kobiety do Brazylii, i że ma nadzieję problem "będzie rozwiązany"; nie podał jednak żadnych szczegółów na temat tego rozwiązania. Biuro prasowe prezydenta Brazylii Inacio Luli da Silvy i ministerstwo spraw zagranicznych tego kraju nie wydały żadnych komentarzy po oświadczeniu Ahmadineżada. Ambasada Iranu w Brazylii podała do wiadomości publicznej oświadczenie, w którym pisze: "Jeśli przyznawanie azylu kryminalistom i mordercom stałoby się przyzwyczajeniem narodów, czyż nie wpłynęłoby to system prawny tych narodów?" Kara śmierci przez ukamienowanie zastała wprowadzona w latach, które nastąpiły po rewolucji islamskiej w Iranie w 1979 roku; był szeroko stosowana, a sądy nadal wydają takie wyroki, choć obecnie są one często zamieniane na inne kary. Ostatnie ukamienowanie zostało wykonane w 2007 roku. Zgodnie z regułami islamu skazany mężczyzna zostaje przed egzekucją zakopany w ziemi po pas, a kobieta po klatkę piersiową; wykonawcy wyroku rzucają w zakopanych kamieniami, aż skazani umrą - informuje Associated Press. Wcześniej w poniedziałek w obronie Asztiani wystąpili wybitni francuscy przedstawiciele świata kultury i polityki. List, podpisany m.in. przez Simone Veil, Juliette Binoche i Milana Kunderę, opublikował w poniedziałek dziennik "Liberation".