Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że listu nie otrzymali przedstawiciele dwóch krajów, tradycyjnych producentów wódki - Polski i Litwy. Polsce i Litwie zależy na tym, żeby miano "wódki tradycyjnej" przysługiwało jedynie alkoholowi tego typu pędzonemu wyłącznie ze zboża, ziemniaków i - ewentualnie - melasy buraczanej. Pozostałe wódki, pędzone z innych surowców, musiałyby być wyraźnie oznaczone jako "nietradycyjne", a ich składniki wyraźnie opisane na etykiecie. Na to rozwiązanie pozornie zgadzają się Niemcy, którzy nie mają nic przeciwko dwóm rodzajom wódki - tradycyjnej i nietradycyjnej - ale chcą, żeby informacja o składnikach wódki mogła być umieszczana z tyłu etykiety. Powołując się na projekt uchwały PE, na którą nie wyrażają zgody Polska i Litwa, pan Guth pisze, że na etykiecie butelki nie powinno być żadnych oznaczeń surowców, jeśli wódka wyprodukowana jest na bazie ziemniaków, zboża, trzciny cukrowej czy melasy buraków cukrowych. W innym wypadku surowce z których alkohol powstał winny być opisane, ale z tyłu etykiety, w tym samym polu widoczności co cena produktu. Opis ten nie może być mniejszy, niż dwie trzecie wielkości znaków opisujących cenę. Do listu pana Gutha dotarł europdeputowany z ramienia PO Bogusław Sonik, który nie ukrywa swego oburzenia "sposobem załatwiania spraw za plecami niektórych krajów członkowskich UE". - Wyłączenie a priori Polski i Litwy przez prezydencję niemiecką nawet w pojedynczej sprawie to przejaw woli dyskryminowania tych krajów członkowskich na innych obszarach - pisze eurodeputowany. Sonik zapowiada, że będzie się domagał "natychmiastowej reakcji ze strony pani kanclerz Angeli Merkel oraz zbadania przez kogoś sprawy związku urzędników z lobbistami". - Nie tylko lista adresatów jest skandaliczna, również jego forma i treść - pisze Sonik. - Oburzający jest fakt, że list oficjalnie sygnowany przez wysokiego rangą niemieckiego urzędnika powołuje się wprost i personalnie na stanowisko największej grupy lobbingowej w UE, zrzeszonej wokół European Vodka Alliance. Częścią EVA jest - jak przypomina europoseł - firma Diego, która " złamała wielowiekową tradycyjną recepturę wódki, rozpoczynając jej produkcję z odpadów winogronowych" Jak twierdzi poseł, list wprowadza "złe zwyczaje" do struktur UE, jest "wbrew procedurom współdziałania w ramach decyzji podejmowanych w Unii Europejskiej" i podważa niezależność Parlamentu Europejskiego przez to, że wymusza "na niezależnym PE przyjęcia z góry wygodnego dla prezydencji niemieckiej stanowiska" i próbuje sprowadzić PE do roli instytucji marionetkowej dla rządowych funkcjonariuszy niemieckich. Do stanowiska Polski i Litwy w sprawie znakowania wódki przychylają się kraje skandynawskie - Dania i Szwecja, natomiast niemiecka propozycja jest opłacalna m. in. dla Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie produkuje się wódkę z - na przykład - bananów czy winogron.