"Węgry przechodzą od złego do jeszcze gorszego. Musimy pomóc węgierskim obywatelom bronić swoich praw. Stanie z boku, gdy jeden z krajów UE osuwa się w pełnowymiarowy reżim autorytarny, jest po prostu nie do przyjęcia. Węgry przyjęły europejskie wartości, gdy przystąpiły do UE, a teraz (węgierski premier) Viktor Orban i jego koledzy depczą prawa zwykłych Węgrów" - oświadczyła w środę europosłanka Zielonych Judith Sargentini. To właśnie ona jest autorką raportu, którego przyjęcie uruchomiło procedurę z art. 7 unijnego traktatu przeciw Węgrom. Choć stało się to jeszcze we wrześniu, w Radzie UE, w której zasiadają państwa członkowskie, niewiele wydarzyło się w tej sprawie. W odróżnieniu od Polski Węgry nie były do tej pory poddawane procedurze wysłuchania, a jedynie odnosiły się do zarzutów z raportu Sargentini. "Rada musi bezzwłocznie przeprowadzić debatę nad sprawozdaniem dotyczącym praworządności Parlamentu Europejskiego i udowodnić Węgrom, że przywódcy UE są gotowi bronić europejskich wartości. Węgrzy nie są sami, będziemy nadal wspierać nasze wspólne wartości: demokrację, rządy prawa i prawa podstawowe" - zaznaczyła eurodeputowana Zielonych. Spór o kodeks pracy W poniedziałek nad ranem troje posłów opozycyjnych zostało na Węgrzech wyprowadzonych siłą przez prywatnych ochroniarzy z siedziby publicznego nadawcy MTVA, gdzie weszli w nocy z niedzieli na poniedziałek, domagając się odczytania w eterze 5-punktowej petycji w imieniu uczestników antyrządowej manifestacji. W petycji zawarto postulaty wycofania nowelizacji kodeksu pracy, nazywanej przez przeciwników "ustawą niewolniczą", zagwarantowania niezależności sądów, niezależnych mediów publicznych, przystąpienia Węgier do Prokuratury Europejskiej oraz zmniejszenia liczby nadgodzin dla policjantów. Demonstracje na Węgrzech rozpoczęły się po przyjęciu 12 grudnia przez parlament nowelizacji kodeksu pracy, zwiększającej limit godzin nadliczbowych, a także ustawy powołującej sądy administracyjne podporządkowane ministerstwu sprawiedliwości. Zgodnie z nowymi przepisami limit nadgodzin został zwiększony z 250 do 400, przy czym ich rozliczanie w formie dodatkowego wynagrodzenia bądź dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu jednego roku. Jeśli chodzi o powołanie sądów administracyjnych, które mają rozpatrywać m.in. sprawy związane z wyborami, korupcją i protestami, przeciwnicy wyrażają obawy, że może to zwiększyć polityczną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. Służby prasowe PE poinformowały PAP, że decyzja na temat tego, czy debata się odbędzie, zapadnie na początku stycznia. Podejmie ją konferencja przewodniczących europarlamentu. Najbliższa sesja PE odbędzie się w Strasburgu w dniach 14-17 stycznia. Z Brukseli Krzysztof Strzępka