Spotkanie w Rydze miało na nowo zdefiniować stosunek Unii Europejskiej do sześciu państw partnerskich z Europy Wschodniej i Zakaukazia wchodzących w skład Partnerstwa Wschodniego*. Kryzys na Ukrainie wymagał nowej polityki unijnej. Jednak oczekiwania nie zostały spełnione. Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej dał na końcu szczytu jasno do zrozumienia, dlaczego zmuszony był rozczarować Ukrainę. - Musimy jasno formułować nasze obietnice - powiedział Tusk. Sam chętnie uczyniłby więcej dla sąsiadów, ale napotkał na opór kanclerz Angeli Merkel oraz rządu Austrii. Dlatego w deklaracji końcowej ze szczytu w Rydze nie wspomniano ani razu o perspektywie przystąpienia członków Partnerstwa Wschodniego do Unii. Chodzi tu raczej o "ambicje i życzenia", jeśli chodzi o zbliżenie do Europy, które każdy ze wschodnich partnerów realizowałby w indywidualnym tempie. - W obliczu aktualnej sytuacji geopolitycznej w tym regionie jest to maksimum tego, co mogliśmy osiągnąć - podkreślił przewodniczący Rady Europejskiej dodając, że Unia nigdy nie traktowała polityki Partnerstwa Wschodniego jako drogi automatycznego przystąpienia do wspólnoty. Za jeden z nielicznych konkretnych wyników szczytu można uznać przyznaną średnioterminową pożyczkę dla Ukrainy w wysokości 1,8 mld euro. Aby jednak w kwestiach politycznych nie odesłać Ukrainy i Gruzji do domu z pustymi rękoma [oba państwa liczyły na perspektywę przystąpienia do UE, przyp. red.], Komisja Europejska ma pod koniec br. ponownie sprawdzić, czy oba kraje spełniają warunki do wprowadzenia bezwizowego ruchu z Unią, który obowiązywałby z początkiem 2016 roku. Ograniczona krytyka wobec Rosji Na szczycie w Rydze doszło też do zagorzałego sporu, jeśli chodzi o krytykę wobec Rosji. Przedstawiciele rządów państw Unii dążyli do umieszczenia w deklaracji końcowej potępienia "nielegalnej aneksji Krymu i Sewastopola". Jednak takiej wersji tekstu deklaracji nie chciały podpisać ani Armenia, ani Białoruś, a na końcu nie zaakceptował jej Azerbejdżan. W myśl zawartego kompromisu deklaracja uznała jedynie terytorialną integralność wschodnich partnerów Unii. Partnerstwo Wschodnie nie może "prowadzić do konfliktu z Rosją" podkreślił w Rydze prezydent Francji Francois Hollande. Tekst deklaracji nawiązał też do porozumienia pokojowego z Mińska, które obowiązuje zarówno ukraińską jak prorosyjską stronę. Szczyt z innym przeznaczeniem - Grecja też leży stosunkowo na wschodzie - podkpiwali dziennikarze, kiedy na koniec szczytu doszło do nocnego spotkania kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Francji z premierem Grecji Aleksisem Ciprasem. Kryzysowi w Grecji poświęcono więcej uwagi niż innym tematom. Jednak dwugodzinne rozmowy nie przyniosły propozycji konkretnych rozwiązań. - By doszło do jednomyślności, wiele musi być jeszcze zrobione - uznała kanclerz Merkel tłumiąc wszelkie oczekiwania. Szczyt sceną polityczną dla Camerona Brytyjski premier przybył do Rygi dopiero w nocy z czwartku na piątek. Zdecydowanie mniej interesowało go Wschodnie Partnerstwo, a bardziej kwestia dalszej przynależności Wlk. Brytanii do Unii, jak i żądanych przez niego reform wspólnoty. Jego wystąpienie nie wywołało szczególnej uwagi. "To nie było tematem spotkania", zadecydował prezydent Hollande. Dawid Cameron odwiedzi w najbliższych tygodniach Paryż i Berlin, by przedstawić stosunek Wlk. Brytanii do UE. Barbara Wesel, dpa /opr. Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle *Partnerstwo Wschodnie powstało w 2009 r. i ma za cel przybliżyć pod względem politycznym i gospodarczym byłe republiki radzieckie do Europy. Państwami członkowskimi są: Armenia, Azerbejdżan, Gruzja, Mołdawia, Ukraina i Białoruś.