Emmanuel Macron i Marine Le Pen już w niedzielę zmierzą się w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji. Według najnowszych sondaży (IPSOS) na dwa dni przed wyborami wyższe notowania ma 39-letni były minister gospodarki. Kandydat partii En Marche! już po pierwszej turze dostał wsparcie Francoisa Fillona, ale codziennie zabiega o kolejne głosy. Przychylna jest mu też Bruksela. Macron od początku kampanii wyborczej przekonywał, że Unia Europejska jest dla niego niezwykle istotna. Chce wzmocnić przede wszystkim strefę euro. Chce utworzyć osobny budżet dla 19 krajów, które korzystają ze wspólnej waluty. Proponuje również, aby strefa euro posiadała własny parlament i ministerstwo finansów. "Trzymamy za niego kciuki" - miał powiedzieć AFP jeden z brukselskich urzędników. Jak donosi AFP, Macron w korytarzach UE przedstawiany jest jako "ktoś więcej" niż tylko głos przeciwko populizmowi, jaki niesie za sobą kandydatura Marine Le Pen. Kandydatka Frontu Narodowego głosi hasła niepopularne w Brukseli. Opowiada się za referendum, w którym Francuzi mieliby odpowiedzieć, czy Frexit, na wzór Wielkiej Brytanii, byłby dobrym rozwiązaniem. Ponadto Le Pen - jak przypomina AFP - chce wyjścia ze strefy euro i powrotu franka. "Po zwycięstwie Macrona w pierwszej turze UE odetchnęła z ulgą. Ze wszystkich kandydatów był jedynym, który gwarantuje dalszy rozwój wspólnoty" - powiedział, cytowany przez AFP, Vincenzo Scarpetta, analityk "Open Europe". Bruksela, mimo korzystnych sondaży dla Macrona, wciąż obawia się zwycięstwa Le Pen. Jak podaje AFP, "jej pogarda dla Europy jest głęboka".