Unijni ministrowie finansów dziś nad ranem, po blisko 12 godzinach sporów, uzgodnili pierwsze szczegóły budżetu strefy euro, czyli wedle oficjalnej nazwy "budżetowego instrumentu na rzecz konwergencji i konkurencyjności". - Osiągnęliśmy to, po co się zebraliśmy. To świetny dzień dla Europy i strefy euro. Obietnice prezydenta Emmanuela Macrona są spełnianie - przekonywał francuski minister Bruno Le Maire. Wspólnie z niemieckim ministrem Olafem Scholzem mówili o "wielkim kroku", ale przykładowo - pozostająca poza unią walutową - Polska nie przestaje trzymać kciuków, by eurobudżet utknął bądź jeszcze bardziej zmizerniał w przyszłych konfliktach głównych graczy UE. Już w zeszłym roku Macron nakłonił Angelę Merkel do wstępnej zgody na eurobudżet, a szczyt strefy euro w grudniu 2018 r. zlecił ministrom finansów prace nad tym pomysłem. Jednak głównie Holandia wraz z grupą mniejszych północnych krajów strefy euro (m.in. Litwą, Łotwą, Finlandią) tak bardzo rzucała kłody pod nogi, że istniało spore ryzyko zerwania rokowań. Nawet ostatniej nocy holenderski minister Wopke Hoekstra miał grozić opuszczeniem sali obrad. O ile Holender był od dawna jastrzębim przeciwnikiem eurobudżetu, to wczoraj wieczorem na obrońcę bardzo ambitnego projektu wyrósł Hiszpan. Niemiec i Francuz mieli grać role koncyliacyjnych rzeczników kompromisu, choć zdaniem niektórych dyplomatów świadomie korzystali z postawy Holendra (pomocnego Niemcom) i Hiszpana (pomocnego Francuzom), by wzajemnie temperować swe zamiary co do nowej kasy dla eurostrefy. To tylko pierwszy krok? - Jeśli ma się bardzo ambitny program, to prawie zawsze jest się rozczarowanym - przyznał dziś Portugalczyk Mario Centeno, szef eurogrupy (rady ministrów finansów eurostrefy). Uzgodnione zasady działania eurobudżetu bardzo upodabniają go do unijnych funduszy strukturalnych - tyle, że dla krajów eurostrefy (oraz Danii, która ma walutę trwale powiązaną z euro) i dotujących reformy zgodne z politycznymi wytycznymi przywódców krajów strefy euro. Francuzi na razie musieli zupełnie odpuścić "funkcję stabilizującą" eurobudżetu, czyli niemal automatyczne wsparcie finansowe dla krajów euro w tarapatach, które byłoby uruchamiane np. w reakcji na rosnące wskaźniki bezrobocia. - Nie zapominajmy, że najpierw pewne kraje były absolutnie przeciwne eurobudżetowi. Były przeciwne nawet samemu słowu. Czy zatem ostatniej nocy zrobiliśmy krok duży czy mały? Powiedziałbym, że otwarliśmy drzwi i zobaczymy, co będzie dziać się dalej - tak komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Pierre Moscovici (były minister finansów Francji) przekonywał, że w przyszłości eurobudżet jednak stanie się ambitniejszy. Ryzyko dla Polski Z eurobudżetem przynajmniej na razie nie będzie wiązać się tworzenie żadnych nowych instytucji, bo - i to dlatego uznano go za "część budżetu UE" - Komisja Europejska będzie zajmować się administrowaniem nowymi funduszami, a Parlament Europejski - kontrolą budżetową. Jednak ministrowie odłożyli na kolejne miesiące rozstrzygnięcie sporu o wielkość i źródło finansowania eurobudżetu. Pierwotnie Macron mówił o kasie rzędu aż kilku procent PKB strefy euro (cały budżet UE to około 1 proc. unijnego PKB), ale politycznie to teraz zupełnie niewyobrażalne. Kraje unijnej Północy wskazują na co najwyżej kilkadziesiąt miliardów euro w okresie 2021-27, podczas gdy budżet całej Unii na ten okres jest planowany na ponad bilion euro. Minister Le Maire forsował pomysł odrębnej umowy między rządami strefy euro co do finansowania eurobudżetu, ale napotkało to mocny opór m.in. Holendrów bojących się dużych dodatkowych składek przekazywanych Brukseli. Decyzja zapadnie w kolejnych miesiącach. To dla Polski ryzyko, że podczas negocjacji nad siedmioletnim budżetem UE (lata 2021-27) skończy się na przesuwaniu pieniędzy między kasą dla całej Unii (m.in. kosztem wspólnej polityki spójności) a nowym eurobudżetem. Ponadto eurobudżet to wręcz symbol rosnącego dystansu między eurostrefą (czy też "pierwszą prędkością" Unii) a resztą krajów UE. Kiedyś pozycji tej grupy mocno bronił Londyn, ale nadchodzący brexit sprawił, że największym krajem spoza euro jest Polska. Redakcja Polska "Deutsche Welle"