"Imigranci, którzy nie mają prawa do międzynarodowej ochrony na terytorium UE, muszą wrócić do krajów pochodzenia" - powiedział luksemburski minister ds. migracji Jean Asselborn, relacjonując decyzje podjęte na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu, które poświęcone było kryzysowi związanemu z napływem uchodźców. Dodał, że unijna agencja Frontex, odpowiedzialna za zarządzanie granicami UE, ma uzyskać większe środki finansowe oraz personel. W jej ramach powstać ma biuro zajmujące się pomocą w tzw. polityce powrotowej, czyli odsyłaniu nielegalnych imigrantów do krajów pochodzenia. Agencja ma m.in. organizować wspólne "operacje powrotowe". Według szacunków obecnie jedynie 40 proc. imigrantów, którym nie przyznano azylu w Unii, jest odsyłane do krajów pochodzenia. W dokumencie końcowym ze spotkania podkreślono, że "większe liczby odsyłanych osób powinny odstraszać nielegalnych imigrantów". Kraje powinny wykorzystać wszelkie możliwe działania, by poprawić skuteczność polityki powrotowej, nie wykluczając również zatrzymywania nielegalnych imigrantów w ostateczności i w uzasadnionych przypadkach. Z unijnego Funduszu Azylu, Migracji i Integracji na odsyłanie nielegalnych imigrantów trafić ma w sumie 800 mln euro. Według Asselborna wiele krajów unijnych opowiedziało się za rozszerzeniem mandatu Fronteksu, jeżeli chodzi o ochronę granic. "Chcemy zbadać, jak daleko kraje członkowskie są gotowe pójść w sprawie przejęcia wspólnej odpowiedzialności za ochronę granic zewnętrznych UE. Obecnie to zadanie spoczywa głównie na poszczególnych państwach członkowskich (leżących przy granicach Unii - PAP). Znacząca większość państw opowiada się za szerszą, wspólną odpowiedzialnością za tę dziedzinę" - powiedział Asselborn. "Jeśli nie będziemy skuteczniej chronić naszych granic zewnętrznych, strefa Schengen może być zagrożona" - dodał. Unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos ocenił, że kryzys migracyjny pokazał, iż UE "znalazła się na rozdrożu", jeśli chodzi o ochronę swych granic. "Czy ochrona granic powinna pozostać odpowiedzialnością narodową czy też powinniśmy iść w kierunku wspólnej odpowiedzialności za to zadanie?" - powiedział Awramopulos. Według niego przed końcem roku Komisja Europejska przedstawi propozycje w sprawie zarządzania granicami. Francuski minister Bernard Cazeneuve przedstawił w Luksemburgu dwustopniowy plan wzmocnienia kontroli nad granicami zewnętrznymi UE. Zakłada on w pierwszej kolejności znaczne wzmocnienie Fronteksu, docelowo zaś - powstanie europejskiego korpusu straży granicznej, który miałby pomagać krajom mającym trudności z ochroną granic w obliczu napływu migrantów. O potrzebie utworzenia wspólnego korpusu straży granicznej mówił w środę w Parlamencie Europejskim w Strasburgu prezydent Francji Francois Hollande. W czwartek nie przyjęto decyzji w sprawie sporządzenia unijnej listy bezpiecznych krajów pochodzenia; sporna pozostaje kwestia, czy powinna się na niej znaleźć Turcja. Nie było też uzgodnień w sprawie ustanowienia stałego systemu relokacji uchodźców, który miałby być automatycznie uruchamiany w przypadku dużego napływu uchodźców do jednego lub kilku krajów UE. Przeciwna takiemu rozwiązaniu jest m.in. Polska. Awramopulos poinformował, że w piątek pierwsza grupa uchodźców z Erytrei, którzy dotarli do Włoch, zostanie przesiedlona do Szwecji. To oznacza rozpoczęcie przyjętego we wrześniu nadzwyczajnego programu relokacji uchodźców, który w ciągu dwóch lat obejmie 160 tysięcy osób. "To bardzo ważny i symboliczny krok" - powiedział Awramopulos. W czwartek wieczorem w Luksemburgu odbędzie się też spotkanie UE z przedstawicielami krajów Bałkanów Zachodnich, Turcji, Jordanii i Libanu, które przyjmują dużą liczbę uchodźców z Syrii albo są dla nich głównymi krajami tranzytowymi. Rezultaty dyskusji ministrów spraw wewnętrznych zostaną przekazane szefowi Rady Europejskiej Donaldowi Tuskowi przed planowanym na przyszły tydzień szczytem przywódców unijnych w Brukseli. Z Luksemburga Anna Widzyk