Unijni urzędnicy triumfują, bo właśnie udało im się zdobyć dostęp do notatek i źródeł informacji brukselskiego korespondenta niemieckiego magazynu "Stern". Hans Martin Tillack od kilku lat opisywał przekręty unijne. Zajmował się m.in. malwersacjami w Eurostacie, czyli europejskim biurze statystycznym. I budził tym uzasadnione obawy w Brukseli, bo jego wcześniejsze artykuły doprowadziły do ogromnego skandalu i odwołanie szefa Eurostatu, Yvesa Francheta. Unia postanowiła pójść na wojnę z dziennikarzem. W zeszłym roku zainteresowała nim policję, która zajęła dziennikarskie notatki, komputery i telefony. Żurnaliście piszącemu o korupcji zarzucono... korumpowanie urzędników. Po zatrzymaniu eurokraci przeprowadzili zmasowaną kampanię, której celem było zdyskredytowanie Tillacka. Mniej obchodziło ich wyjaśnienie nieprawidłowości przy wydawaniu europejskich funduszy. Niemiecki dziennikarz nie pozostawał dłużny - przed sądem domagał się od Komisji 250 tys. euro odszkodowania za próbę zdyskredytowania go i utrudniania mu pracy. W jego obronie stanęły liczne organizacje dziennikarskie i obrońcy praw człowieka. Jednak w ubiegłym tygodniu w brukselskim sądzie zapadł wyrok, po którym wypada się zastanowić, czy do Europy tylnymi drzwiami nie wraca cenzura. Otóż sędziowie nie stanęli po stronie obrony wolności słowa, lecz po stronie skorumpowanych urzędników. Przedstawiciele Komisji zyskali dostęp do zajętych przez policję materiałów dziennikarza. Tillack został również zobowiązany do ujawnienia swoich źródeł informacji. - To szokujący zamach na prawa dziennikarzy - stwierdził na wieść o wyroku Adrian White z Europejskiej Federacji Dzinnikarzy. Jednak niemiecki dziennikarz nie zamierza się poddawać. Spór z eurokratami przypłacił już utratą pracy - pozbawiony materiałów i źródeł informacji nie był w stanie wypełniać swoich obowiązków. A po kontrowersyjnym wyroku zapowiada, że będzie dochodził swoich praw przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasbourgu. - Wyrok sądu budzi wątpliwości, bo pozbawia ochrony wszystkich, którzy kierując się szlachetnymi pobudkami, decydują się na współprace z dziennikarzami - twierdzą przedstawiciele środowisk dziennikarskich. Skandal wytropiony w Eurostacie przez niemieckiego dziennikarza to prawdopodobnie tylko wierzchołek góry lodowej. Według niektórych ekspertów, aż 90 proc. pieniędzy z budżetu Unii Europejskiej wymyka się kontroli audytorów. A mówimy o kwotach kolosalnych - tylko w 2004 r. UE miała do rozdysponowania ponad 90 mld euro! Byli urzędnicy unijni z przerażeniem mówią wręcz o systeme stworzonym do okradania europejskich podatników, a służy temu m.in. 200 tys. kont w 45 bankach na całym świecie. A przypomnijmy, że każdego pracującego Polaka Unia kosztuje ponad 600 zł rocznie...