Decyzję UA poparła Unia Europejska, która w czwartek wezwała do "natychmiastowego przerwania przemocy w Sudanie i do wiarygodnego śledztwa w sprawie przestępczych wydarzeń z ostatnich dni". Jak twierdzi opozycja, w poniedziałek, w wyniku ataku wojska i policji na demonstrantów w Chartumie, zginęło 108 osób. Sudańskie ministerstwo zdrowia poinformowało o 61 ofiarach śmiertelnych. Agencje piszą, że poniedziałkowa akcja sił bezpieczeństwa to najkrwawsze zajścia w Sudanie od obalenia w kwietniu prezydenta Omara el-Baszira. Protest okupacyjny przed siedzibą ministerstwa obrony w Chartumie trwał przez kilka tygodni w związku z toczącymi się negocjacjami przywódców cywilnych z rządzącą Tymczasową Radą Wojskową w sprawie składu nowego organu mającego objąć rządy w kraju. Rada zaprzeczała, że wojska użyły broni przeciwko protestującym, i stwierdziła, że atak miał na celu jedynie wyeliminowanie z tłumu przestępców. We wtorek stojący na jej czele generał Abdel al-Fattah Burhan oświadczył, że opozycja jest współodpowiedzialna za krwawe zajścia w stolicy. Po ataku protest okupacyjny został zawieszony, a tłum rozpędzono. Tymczasowa Rada Wojskowa poinformowała, że nie będzie honorować wcześniejszych umów z opozycją. W środę Tymczasowa Rada Wojskowa zaprosiła jednak protestujących do powrotu do negocjacji. Jej szef zapewnił, że osoby odpowiedzialne za poniedziałkowe zajścia będą pociągnięte do odpowiedzialności. Propozycja wznowienia rozmów została odrzucona przez organizatorów protestów. "Będziemy kontynuować protesty, opór, strajk i całkowite obywatelskie nieposłuszeństwo" - zapewnił rzecznik Federacji Związków Zawodowych Pracowników i Wolnych Zawodów Mohamed Jusef al-Mustafa. Negocjacje dotyczące sposobu przekazania władzy cywilom i spełnienia warunków stawianych przez wojskowych, którzy chcieli zachować wpływ na sytuację w kraju, zostały zainicjowane 28 kwietnia. Niepokoje społeczne w Sudanie wybuchły w grudniu ub.r. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego krajem przez prawie 30 lat Baszira; pod presją ustąpił on 11 kwietnia.