Naukowcy dowiedli już dawno, że duży wpływ na zachowania samobójcze ma telewizja. Stwierdzono bowiem wzrost liczby samobójstw do 10 dni od pokazania takiego zdarzenia w wiadomościach telewizyjnych. Okazało się także, że najsilniej oddziałuje przypadek najczęściej nagłaśniany, na wielu kanałach i w wielu programach. W ostatnich latach coraz groźniejszy staje się też internet, gdzie mnożą się strony, które pomagają realizować plany samobójcze. "Co cię w śmierci urzeka?" W polskim internecie można znaleźć specjalne strony dla samobójców - z czatami, forami dyskusyjnymi i poradami na temat działania tabletek i najskuteczniejszego sposobu zakładania stryczka czy podcinania żył. Internauci mogą w sieci odpowiadać na pytania w stylu: "Co cię w śmierci urzeka/fascynuje?", "W jaki sposób chciałbyś umrzeć?", "Czy byłbyś w stanie popełnić samobójstwo?". Jedną z pierwszych stron dla samobójców założyła piętnastolatka z Gliwic. Finałem jej fascynacji był skok z dziesiątego piętra wieżowca. Zanim zamknięto jej blog, był jedną z najczęściej oglądanych stron w polskiej sieci. Dziewczyna znalazła wkrótce wielu naśladowców. Śmierć na seksparty Rok temu głośno było o 26-letnim Geraldzie Kreinerze, który w sieci namawiał do popełnienia zbiorowego samobójstwa. Przez pięć lat szykował szatański pakt dla kobiet, które zwabił przez internet. "Myślisz o samobójstwie"? - pytał nieznajomy. A potem wyjawiał plan zbiorowego samobójstwa z 15 innymi kobietami. "Myślimy o powieszeniu się" - pisał. Sprawa się wydała, gdy pewna Kanadyjka, która przyłączyła się do czatu Kreina, opowiedziała wszystko policji. Nie wytrzymała, kiedy mężczyzna wspomniał, że w samobójczym akcie ma uczestniczyć pewna kobieta z piątką swych dzieci. Po aresztowaniu Krein wyznał, że korespondował w sumie z 31 paniami. Miały one przyjechać na seksparty do jego domu w Klamath Falls w stanie Oregon, a potem razem z nim się powiesić. W USA głośno było także o Brandonie Vedasie, 21-letnim ekspercie komputerowym z Arizony, który zabił się przyjmując śmiertelną dawkę leków na receptę. Zrobił to czatując ze swoimi sieciowymi znajomymi. Aby dopełnić makabryczności całej historii, tydzień po śmierci chłopaka został przez jego rodzinę znaleziony zapis jego ostatnich godzin, z którego wynika, że internetowi kumple skłaniali Brandona aby brał więcej i więcej leków. Najczęściej zabijają się Japończycy Największy wskaźnik samobójstw ma Japonia. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że co roku na 100 tysięcy mieszkańców odnotowuje się tam średnio 24,1 samobójstwa. Tylko w 2005 roku 91 osób popełniło w Japonii samobójstwa zbiorowe, umawiając się na nie przez internet. To o 65 procent więcej niż w roku poprzednim. Połowa samobójców to młodzi ludzie w wieku od 10 do dwudziestu kilku lat. Internauci poznają się w sieci. Umawiają się na pierwsze i ostatnie spotkanie. Zazwyczaj wyjeżdżają wspólnie samochodem w góry. Zatrzymują się na parkingu. Szczelnie zamykają okna, włączają silnik i wprowadzają do środka rurkę ze spalinami. Często zostawiają list, a w nim błahy powód śmierci. W Japonii nie ma religii, która zakazywałaby samobójstwa. Do połowy XIX wieku rytualna śmierć przez rozcięcie brzucha uznawana była za duchowe oczyszczenie. Internetowa pułapka W celu eliminacji zjawiska zaczęto w Japonii propagować system ostrzegania, pozwalający dostawcom usług internetowych informować policję o ludziach, którzy deklarują w internecie zamiar popełnienia samobójstwa. Cztery duże firmy sektora telekomunikacji opracowały wytyczne w sprawie przekazywania policji takich informacji, obejmujących nazwiska i adresy potencjalnych samobójców. Władze niewiele mogą zrobić, by zapobiegać problemowi internetowych samobójstw od strony prawnej. Nawet jeśli uda się zidentyfikować członków grupy samobójczej, praktycznie nie sposób im dowieść, że dopuścili się "podżegania do samobójstwa". Tymczasem według eksperta austriackiego eksperta od internetu, Bernharda Otupala, coraz więcej osób szuka kontaktu z internetowymi samobójcami, wpadając w rodzaj pułapki, bo "grupy te wywierają na jednostkę autentyczną presję, grożąc wykluczeniem jej ze swego grona, jeśli się nie zabije". Otupal jest zdania, że często właśnie obawa przed utratą tej ostatniej więzi społecznej popycha ludzi do targnięcia się na własne życie. Z kolei jeden z brytyjskich badaczy internetu, James Crabtree, zwraca uwagę, że "ludzie zachowują się w sieci bardziej skandalicznie oraz mówią i robią tam rzeczy, których nie zrobiliby jako fizyczne osoby". I na tym właśnie polega główne zagrożenie.