Minister spraw wewnętrznych przyjechał w nocy z czwartku na piątek, aby nadzorować prace ratunkowe na miejscu klęski żywiołowej. Pojawił się też tam premier Płamen Oreszarski.Według władz miejskich, ofiar i zaginionych jest więcej. Mer Warny Iwan Portnych mówił o 12 ofiarach i narzekał na bierność władz centralnych w organizowaniu akcji ratowniczej. W mieście pada od pięciu dni, w czwartek ulewy były szczególnie silne. W ciągu niespełna trzech godzin w czwartek wieczorem w Warnie spadło 35 litrów wody na metr kwadratowy, przy normie 60 litrów miesięcznie. Przez całą noc ulewy trwały. Najbardziej ucierpiała dzielnica Warny Asparuchono, zsunęła się tam ławina błotna. To właśnie ona spowodowała ofiary, wśród których jest dwoje dzieci. Według telewizji publicznej to romska część dzielnicy, w której jest wiele nielegalnych zabudowań. W Asparuchowie wyłączono prąd, ponieważ wiele słupów spadło na ziemię i teraz rozerwane przewody grożą porażeniem. Komunikacja z tą okolicą jest utrudniona. Wicepremier Jowczew poinformował o przygotowanej ewakuacji części dzielnicy. W akcji ratowniczej uczestniczyły ekipy marynarki wojennej, ministerstwa transportu i obrony cywilnej. Według radia publicznego dojazd do Warny jest utrudniony, gdyż ulewy spadły na całym północnym wschodzie kraju. Jedna osoba zginęła w powodzi w okolicach Dobricza. Tamtejsze władze informują o dużych szkodach dla rolnictwa. Ciężka jest również sytuacja w Kilifariewie w okolicach Welikiego Tyrnowa, gdzie rzeka Jana wylała z brzegów. W nocy tam ewakuowano kolejnych 150 mieszkańców. Do powodzi doszło w zachodniej części kraju oraz na południowym wschodzie, gdzie rzeka Tundża ma wysoki poziom wody, który grozi wylaniem.