Według amerykańskiego generała Sojusz musi być przygotowany na atak tzw. zielonych ludzików, czyli zatajających swą przynależność państwową dywersantów."Ogromnym problemem (dla NATO) jest reakcja na nowy sposób prowadzenia wojny. Pracujemy nad tym" - powiedział Breedlove. Za najważniejsze obecnie zadanie uznał przygotowanie się na ewentualny atak zielonych ludzików - "uzbrojonych wojskowych bez dystynkcji, którzy sieją niepokój, okupują budynki rządowe, podburzają ludność, szkolą separatystów i mogą przyczynić się do destabilizacji kraju". Jak podkreślił generał, scenariusz realizowany we wschodniej Ukrainie może powtórzyć się w innych krajach wschodnioeuropejskich. "Musimy tak wyszkolić armię i policję, żeby mogły poradzić sobie z taką sytuacją" - powiedział Breedlove. Naczelny dowódca NATO zaznaczył, że jeśli Sojusz stwierdzi, iż obce siły przeniknęły na jego terytorium i jeśli można wykazać, że wtargnięcie ma cechy agresji, zaczyna wówczas obowiązywać artykuł piąty Traktatu Waszyngtońskiego, co oznacza wojskową odpowiedź na agresję. W ocenie Breedlove'a Niemcy są krajem wiodącym w NATO i powinny - jego zdaniem - nadal przewodzić Sojuszowi. Pozytywnie ocenił stanowisko Niemiec wobec Rosji w obecnym kryzysie na Ukrainie. "Jeżeli NATO zdecyduje w przyszłości o tym, by (w sankcjach wobec Rosji) pójść jeszcze dalej, to ważne jest, by Niemcy zachowały wiodącą pozycję, a jestem pewien, że tak właśnie postąpią" - powiedział amerykański generał. Breedlove oświadczył, że oczekuje od wrześniowego szczytu NATO potwierdzenia woli zbiorowej obrony oraz dopasowania poziomu wydatków na obronę do aktualnych potrzeb. Przypomniał, że Rosja zwiększyła w ciągu ostatnich pięciu lat wydatki na zbrojenia o 50 procent, zaś kraje NATO obniżyły je w tym czasie średnio o 20 proc. Należy też zastanowić się, czy siły zbrojne NATO rozmieszczone są we właściwych miejscach na terytorium Sojuszu - zauważył amerykański generał. Polska domaga się zwiększenia obecności wojskowej NATO na swoim terytorium.