Wcześniej w środę Hrojsman przekazał, że Balczun ustąpił ze względów osobistych, i wyraził nadzieję, że Polak pozostanie doradcą w Ukrzaliznyci. Premier pochwalił także menedżera za "pozytywne zmiany", które udało mu się wprowadzić w tej największej na Ukrainie firmie przewozowej. Balczun był szefem ukraińskich kolei od kwietnia 2016 roku, kiedy wygrał konkurs na to stanowisko, pokonując 30 kontrkandydatów. Po roku pracy media chwaliły go m.in. za stabilizację finansów firmy i uruchomienie nowych międzynarodowych połączeń kolejowych, w tym do Polski. Balczun był jednak ostro atakowany przez ukraińskiego ministra infrastruktury Wołodymyra Omelana, który domagał się, by z Polakiem nie przedłużano kontraktu. W ubiegłym tygodniu o zwolnienie Balczuna apelował do premiera Hrojsmana prokurator generalny Jurij Łucenko, który oskarżył go o to, że nie zwalcza korupcji w swojej firmie. Pod adresem Balczuna nie padły jednak wówczas żadne zarzuty. Sam Balczun napisał w środę na Facebooku, że praca na Ukrainie "była najbardziej skomplikowaną misją" w jego życiu biznesowym ze względu na "inną kulturę korporacyjną, środowisko prawne, zwyczaje, inny język". Oświadczył jednocześnie, że udało mu się polepszyć wyniki finansowe, zmniejszyć zadłużenie przewoźnika i zwiększyć wpływy z jego działalności do budżetu państwa, a także doprowadzić do wzrostu wewnętrznych i tranzytowych przewozów towarowych. "Od początku było wiadomo, że ta misja nie będzie trwała wiecznie. (...) Sytuacja, którą zastałem, była o wiele bardziej skomplikowana, niż można było sobie wyobrazić" - zaznaczył Balczun, obiecując, że będzie trzymał kciuki za nową ekipę w Ukrzaliznyci. Z Kijowa Jarosław Junko