Krzysztof Berenda: Czy pana zdaniem Krym jest w tej chwili stracony dla Ukrainy? Andrij Deszczyca: Nie. Nie przyjmujecie tego do wiadomości? - Krym był i jest częścią Ukrainy i tak pozostanie. Robimy wszystko, żeby rosyjskie wojska zostały wycofane z Krymu, na razie staramy się to robić głównie dyplomatycznie. Mamy przy tym świadomość, że nawet jeżeli nie da się tego zrobić w tej chwili, od razu, to będziemy domagać się tego w przyszłości. Jak rozmawiam z ludźmi tutaj w Kijowie, to większość z nich jest przekonana, że w poniedziałek, a na pewno w przyszłym tygodniu zacznie się rosyjska inwazja na Ukrainę i to poza Krymem. Z czego wynika ten ich strach? - My jesteśmy przygotowani na to, ponieważ mamy informacje o dużej ilości rosyjskich wojsk tuż za naszą wschodnią granicą. Jeżeli grupują tam swoje oddziały, to pewnie robią to z jakiegoś powodu. Mają prawdopodobnie plan inwazji. Dlatego korzystamy ze wszystkich możliwych sposobów dyplomatycznych, zwłaszcza z pomocy Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, by przekonać Rosję do zmiany planów. Między rządem Ukrainy i Rosji nie ma dialogu, nawet na poziomie ministrów spraw zagranicznych, dlatego poprosiliśmy o wsparcie i mamy nadzieję, że uda się przekonać Rosję. Ale pamiętajmy, że mówiąc o Rosji nie mówimy o monolicie. Musimy oddzielić zwykłych ludzi, którzy sprzeciwiają się wojnie z Ukrainą od prezydenta Putina. Wy, jako rząd, zakładacie, że rosyjska inwazja jest prawdopodobna w przyszłym tygodniu? - Rozważamy różne możliwości. Czy wsparcie, które teraz dostajecie z Zachodu, jest wystarczające? Potrzebujecie czegoś więcej? - Odczuwamy, jaki jest dynamizm w tym wsparciu. Coraz więcej państw zajmuje bardziej zdecydowane stanowisko w tej sprawie. To działa jak tajfun. Po trochu, po trochu, ale coraz bardziej. Największe wsparcie dostajemy zresztą od Polski, która stoi za naszą granicą i od państw bałtyckich, które wiedzą, czym to się może skończyć. Widzimy coraz większą falę sprzeciwu wobec działań Rosji. To porozmawiajmy o Polsce, skoro ją pan wywołał. Kim my, Polacy, jesteśmy teraz dla was, Ukraińców? Braćmi, przyjaciółmi czy tylko partnerami we wspólnej sprawie? - My jesteśmy wszystkim tym po trochę. Jest takie ładne brytyjskie powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jeżeli odczuwamy, że jesteśmy teraz przyjaciółmi, w takim kryzysie, to na pewno będziemy dla siebie kimś więcej. I tak to musi wyglądać w przyszłości. A czy uda się pokonać nasze problemy z przeszłości? Bo mamy ich trochę - zaczynając od banderowców, przez rzeź wołyńską, UPA. Uda się jakoś znaleźć porozumienie między nami? - Słuchajcie, ale to zawsze tak było. Tak jak w rodzinie. Tak jak między sąsiadami. Zawsze są sprzeczności i zawsze były trudności, ale to da się rozwiązać. Trzeba tylko usiąść przy jednym stole i porozmawiać. A musimy i możemy o tym porozmawiać? - Musimy! Jestem gotów do takiej rozmowy, ja mówię w języku polskim i mam nadzieję, że moi koledzy nie mają żadnych wątpliwości, że musimy to omówić, żeby nasza przeszłość nie zakłócała naszej przyszłości. Zresztą: mamy wspólny język, mamy wspólną kuchnię, mamy wspólną wódkę i możemy to rozwiązać! Krzysztof Berenda