Siergiej Markow spotkał się wczoraj z prorosyjskimi władzami na Krymie. Jak mówił, ukraińskim żołnierzom postawiono ultimatum "albo publicznie ogłosicie przejście na stronę nowych władz półwyspu, albo nie otrzymacie żołdu". - Jeśli zostaną na miejscu i pozostaną lojalni wobec rządu w Kijowie, będzie to dla nich bardzo niekomfortowa pozycja - mówi Siergiej Markow. Jak tłumaczy, prorosyjskie władze w Krymie mają jeszcze tej nocy odciąć dostawy prądu i wody do baz wojskowych ukraińskich żołnierzy. Już teraz bazy otaczają rosyjscy wojskowi. Od kilku dni Rosjanie wysyłają swoje wojska na Krym. Jak argumentują - dla ochrony rosyjskojęzycznych obywateli. W poniedziałek po południu agencja Interfax-Ukraina informowała, powołując się na przedstawiciela ukraińskiego ministerstwa obrony, że dowódca Floty Czarnomorskiej Aleksandr Bitko miał wyznaczyć ukraińskim żołnierzom stacjonującym na Krymie termin na poddanie się. "Jeśli do godziny 5 dnia jutrzejszego się nie poddadzą, rozpocznie się rzeczywisty szturm pododdziałów i jednostek sił zbrojnych Ukrainy na całym Krymie" - miał przekazać przedstawiciel ukraińskiego resortu. Dodał, że takie ultimatum przekazują do wiadomości żołnierzy w ukraińskich jednostkach wojskowych żołnierze rosyjscy. Flota Czarnomorska stwierdziła jednak, iż nie ingeruje w sprawy wewnętrzne Krymu i zaprzeczyła doniesieniom o groźbach wobec ukraińskich wojsk.