Deklarację powrotu do języka ukraińskiego złożył główny akcjonariusz Roshenu Petro Poroszenko, który jest ministrem ds. rozwoju gospodarczego i handlu Ukrainy. "Zazwyczaj nie wtrącam się w działalność firm, których jestem udziałowcem", ale "to, co dotyczy języka, niepodległości i jedności terytorialnej, należy do kwestii państwowości" - napisał na swojej stronie na Facebooku. "Dlatego też zainicjowałem omówienie tego problemu (języka na opakowaniach - PAP) na naradzie dyrektorów Roshenu, w wyniku czego moje argumenty zostały przyjęte: ukraińskie towary na rynku ukraińskim powinny być oznakowane w języku ukraińskim" - czytamy. Roshen zaczął sprzedawać na Ukrainie swe słodycze z napisami po rosyjsku kilka miesięcy temu. Prezes korporacji Wiaczesław Moskałewski przyznał, że krok ten podyktowany jest oszczędnościami. "Mamy dwa państwa, które spożywają nasze czekolady. Jest to Rosja i Ukraina. Szukamy języka, który jest zrozumiały i tam, i tam" - mówił w jednej z ukraińskich gazet. Oświadczenie to wywołało falę krytyki w internecie. Roshen - od angielskiego słowa Russia - zaczęto nazywać "Rashenem", a samego Poroszenkę "Parashenką". W sieci pojawiły się demotywatory, w których wyśmiewano korporację i jej właściciela i nawoływano, by nie kupować słodyczy tego producenta. Roshen to jeden z największych graczy na ukraińskim rynku słodyczy. Do inwestora należą ukraińskie zakłady cukiernicze w Kijowie, Mariupolu, Kremenczugu i w Winnicy. Spółka ma również zakład w rosyjskim Lipiecku oraz w Kłajpedzie na Litwie. W ofercie tego przedsiębiorstwa znajduje się do 200 rodzajów wyrobów, m.in. czekolada, cukierki, pieczywo cukiernicze. Ogólna wielkość produkcji zakładów Roshen wynosi około 410 tys. ton rocznie. Choć w niepodległej od 1991 r. Ukrainie do narodowości ukraińskiej przyznaje się ponad 77 proc. mieszkańców kraju, język rosyjski wciąż ma tu pozycję dominującą nad językiem ukraińskim. Rosyjski uważany jest za język miasta, a ukraiński wciąż ma opinię języka używanego na wsi. Sytuacja języka ukraińskiego uległa pogorszeniu po dojściu w 2010 r. do władzy prezydenta Wiktora Janukowycza. Latem prezydencka Partia Regionów przeforsowała w parlamencie ustawę o podstawach polityki językowej, w myśl której w regionach o dużych skupiskach mniejszości narodowych (ponad 10 procent) dopuszcza się używanie w życiu publicznym języka tych mniejszości. Ukraińskie środowiska patriotyczne oceniły wówczas, że ustawa jest wstępem do zrównania statusu języka rosyjskiego z językiem ukraińskim. Ustawa otworzyła drogę do przyznania rosyjskiemu statusu języka regionalnego w 13 z 27 regionów Ukrainy, w tym w Kijowie i Sewastopolu.