Według ocen SBU w stacjonującej na Ukrainie rosyjskiej marynarce wojennej pracuje obecnie 19 oficerów FSB, którzy zajmują się kontrwywiadem - powiedział Naływajczenko w rozmowie z ukraińską sekcją radia BBC. Szef SBU dodał, że informację o konieczności wyjazdu agentów FSB z Ukrainy przekazano już stronie rosyjskiej. Na ich wycofanie Ukraińcy dali Rosjanom czas do 13 grudnia. Zdaniem Naływajczenki Rosja nie musi utrzymywać na Ukrainie własnych szpiegów, gdyż o bezpieczeństwo Floty Czarnomorskiej równie dobrze może zadbać kierowana przez niego firma. Zadeklarował przy tym, że FSB i SBU nadal pozostają partnerami. Ukraina zaostrzyła zasady przebywania rosyjskiej floty na Krymie od sierpnia ubiegłego roku. Prezydent Wiktor Juszczenko wydał wówczas dekret, zgodnie z którym dowództwo rosyjskiej marynarki zobowiązane jest do informowania władz w Kijowie o wszelkich ruchach swych żołnierzy, pojazdów i okrętów z co najmniej 72-godzinnym wyprzedzeniem. Dokument ten był następstwem zaangażowania Floty Czarnomorskiej w wojnę rosyjsko-gruzińską. Rosjanie określili dekret Juszczenki jako nieprzyjazny. Prócz kontrolowania ruchów rosyjskich wojsk Ukraińcy zaczęli egzekwować przepisy, dotyczące zasad pobytu żołnierzy Floty Czarnomorskiej w ich kraju. Zgodnie z ukraińskim prawem obywatele Unii Europejskiej i państw byłego ZSRR mogą przebywać na Ukrainie bez wizy do 90 dni w roku. Jeśli chcą przekroczyć ten termin, powinni wyrobić sobie wizę pobytową. W związku z tym zapisem ukraińska milicja zaczęła legitymować rosyjskich marynarzy na Krymie, co wywołało kolejne protesty. Dowództwo Floty oceniło te kroki jako "brak należytego szacunku" wobec jej statusu na Ukrainie. Ukraińskie MSW podało tymczasem, że działania te przynoszą wyniki; o ile w ciągu czterech miesięcy ubiegłego roku prawo pobytu na Ukrainie złamało 277 rosyjskich żołnierzy, to do czerwca bieżącego roku takich osób było już tylko 171.