Obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) znajdują się od ubiegłego piątku w rękach prorosyjskich separatystów. Według Aleksija Swietykowa, miejscowego reportera, przetrzymuje się ich w gmachu byłego Instytutu Chemicznego w Siewierodoniecku. Swietykow wychodzi z założenia, że miejscowa grupa separatystów wykorzystuje ich, jako "żywą tarczę". Liczy ona, że ukraińskie siły bezpieczeństwa nie odważą się w związku z tym przypuścić ataku na ten gmach. Obserwatorzy dzielą tym samym los dziesiątek Ukraińców, przetrzymywanych przez separatystów w charakterze zakładników. Ci, którym udało się uciec albo, których wypuszczono, opowiadają "straszne rzeczy". Na przykład Dmitrij z Doniecka, którego trzymano w tym budynku przez pięć dni. Zawiązane oczy, związane ręce Dmitrij opowiada, że przeważnie siedział z innymi osobami w piwnicy ze związanymi rękoma i zawiązanymi oczami. "Raz po raz brano nas na przesłuchanie, gdzie byliśmy bici. Pytano, czy znamy kogoś z Prawego Sektora i jakie mamy powiązania z jakimi organizacjami. Niektórzy z nich żądali od nas, byśmy im przepisali nasze samochody, a nawet mieszkania". Za taką przysługę separatyści nawet nie obiecywali uwolnienia. "Mówili tylko, że poprawią nam warunki aresztu". Tego samego, plus trochę więcej jedzenia, albo snu bez związanych rąk, porwani mogli się spodziewać za "wsypanie" znajomych. Niesprawdzone relacje Dmitrij wpadł w ręce separatystów, ponieważ - jak twierdził - aktywnie występował na rzecz jedności Ukrainy i zbliżenia kraju do Unii Europejskiej. Gdzie się dokładnie angażował, nie chce otwarcie mówić, ani też o tym, w jaki sposób znalazł się znów na wolności. Jego relacji nie można zweryfikować, ale pokrywa się ona z tym, co opowiadają inni uwięzieni. Na przykład pastor ewangelicki Serhij Kosjak opublikował zdjęcia, które zrobił sobie po opuszczeniu gmachu administracji obwodu w Doniecku. Jego plecy były pokryte pręgami, a ramiona siniakami. Uczestniczył w modlitwie o pokój, którą separatyści uznali za wymierzoną przeciwko nim. Stosowanie przemocy wobec zakładników Wstrząsająca jest też relacja fotoreporterki Milany, którą przetrzymywano przez dwa tygodnie w gmachu administracji Obwodu Donieckiego z prawie 80 innymi osobami. Na przesłuchaniu bito ją po twarzy, kolbami karabinów zadawano jej ciosy w głowę i brzuch. Miała powiedzieć, dlaczego uczestniczyła w lutym w demonstracjach na Majdanie. Któregoś dnia separatyści zaprowadzili ją do lasu, kazali uklęknąć i zmówić modlitwę, następnie przyłożyli jej do głowy lufę karabinu maszynowego, po czym oddali strzał w powietrze. Po dwóch tygodniach jej dręczyciele wywieźli ją z miasta i tam wypuścili na wolność. W rękach separatystów w Obwodach Donieckim i Ługańskim znajduje się około stu osób; wśród nich wielu lokalnych polityków, dziennikarzy i przedsiębiorców. d.radio Kultur / Iwona D. Metzner red. odp.: Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle