- Przedmioty odnalezione w tych grobach wskazują, że pochowane są w nich osoby z "ukraińskiej listy katyńskiej" - powiedział Przewoźnik. Sekretarz ROPWiM spotkał się w piątek w Kijowie z szefem ukraińskiej Międzyresortowej Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych, Witalijem Kazakiewyczem. Tematem rozmów był spór o prawo do prowadzenia poszukiwań w Bykowni, toczony między Komisją a ukraińskim Instytutem Pamięci Narodowej. - Prace naszej ekipy są kontynuowane i mamy nadzieję, że zakończymy je, tak jak zakładaliśmy, do końca września. Z prawnego punktu widzenia nas ten spór nie dotyczy. Nadal działamy na podstawie umowy, zawartej przez stronę polską z ukraińską komisją międzyresortową - podkreślił Przewoźnik. W związku z konfliktem między przedstawicielami ukraińskich instytucji, zajmujących się upamiętnieniem ofiar reżimu komunistycznego, grupa polskich ekspertów, skierowanych do Bykowni przez ROPWiM, kilka razy próbowała przystąpić do poszukiwań na miejscowym cmentarzysku, po czym zmuszona była przerywać swe prace. Polacy przyjechali do Bykowni na początku ubiegłego tygodnia, by wesprzeć ukraińską komisję w poszukiwaniach masowych grobów ofiar NKWD, które pochowane są na obszarze leśnym o powierzchni pięciu hektarów. - Po przyjeździe odtworzyliśmy siatkę grobów, które odnaleźliśmy w roku ubiegłym i nanieśliśmy na mapę miejsca, które należy przebadać obecnie - powiedział dziennikarzom szef polskiej grupy prof. Andrzej Kola. Niestety, początek prac opóźnił się. W Bykowni pojawili się przedstawiciele ukraińskiego IPN, którzy stwierdzili, że prowadzone tu działania komisji międzyresortowej są nielegalne. Zażądali, by poszukiwania przerwano. Do podobnej sytuacji doszło w poniedziałek. Zastępca szefa ukraińskiego IPN Roman Krucyk, który odwiedził miejsce poszukiwań powiedział, że las w Bykowni, jako miejsce pochówku ofiar represji politycznych, podlega jego instytucji, a prace komisji międzyresortowej prowadzone są wbrew prawu. - Do polskiej strony żadnych pretensji nie mamy. Winimy jednak stronę, która zaprosiła polską ekipę (ukraińską komisję międzyresortową), że działa bez podstaw prawnych. Badania prowadzone w Bykowni z naruszeniem procedur mogą zostać w przyszłości podważone przez jakiegokolwiek eksperta czy naukowca - powiedział Krucyk w rozmowie z polskimi dziennikarzami. Informacje o masowych grobach w Bykowni ujrzały światło dzienne pod koniec lat 80. Badania przeprowadzone w latach 2001-2004 wykazały, że jest to największy na Ukrainie cmentarz ofiar komunizmu. Liczbę pochowanych szacuje się na 100-120 tysięcy. Władze ukraińskie poinformowały polski IPN, że w Bykowni odnaleziono także szczątki polskich oficerów, wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę w 1939 roku i rozstrzelanych w 1940 r. Polscy specjaliści przystąpili do prac poszukiwawczych latem zeszłego roku; rozpoznano wówczas półtora hektara terenu. Efektem trzymiesięcznych badań było 195 odnalezionych grobów ze szczątkami ofiar NKWD, w tym 21 zbiorowych mogił Polaków z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Lista ta zawiera niemal 3,5 tys. nazwisk obywateli Polski więzionych przez NKWD na zachodniej Ukrainie. Wśród zamordowanych są wysocy rangą oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, policjanci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, funkcjonariusze Straży Więziennej i Straży Granicznej, urzędnicy administracji rządowej i samorządowej, a także osoby cywilne. Wszyscy oni znaleźli się w aresztach i więzieniach NKWD, utworzonych przez administrację radziecką na terenach dawnej Rzeczpospolitej, włączonych do ZSRR po napaści na Polskę z 17 września 1939 roku. Na podstawie rozkazu Ławrientija Berii o rozładowaniu więzień NKWD zachodnich obwodów obecnej Ukrainy i Białorusi z 22 marca 1940 roku Polacy zostali przewiezieni do więzień centralnych obwodów ZSRR w Kijowie, Charkowie, Chersoniu i tam zamordowani wiosną 1940 r. Na tzw. ukraińskiej i białoruskiej liście katyńskiej figuruje ogółem 7,3 tys. Polaków. W Bykowni znajdują się szczątki części z 3435 Polaków - m.in. oficerów, policjantów i urzędników - z listy ukraińskiej. Wśród miejsc, gdzie mogą być szczątki zamordowanych Polaków z listy białoruskiej, wymienia się m.in. Kuropaty pod Mińskiem.