Decyzja, o której mówi się w dokumencie, została podjęta przez RBNiO na posiedzeniu w niedzielę. Żadne inne szczegóły nie są znane. Także w niedzielę, po spotkaniu RBNiO p.o. szefa państwa podpisał dekret o rozpoczęciu zakrojonej na szeroką skalę operacji antyterrorystycznej. Zgodnie z tym dokumentem do rozwiązania problemu separatystów na wschodzie kraju może zostać zaangażowane wojsko. Turczynow dał wówczas separatystom czas na złożenie broni do godzin rannych w poniedziałek i oświadczył, że ci, którzy to uczynią, zostaną objęci amnestią. Zwolennicy sił prorosyjskich odrzucili to ultimatum. Mimo informacji o rozpoczęciu operacji antyterrorystycznej na Ukrainie nie widać działań, które by to potwierdzały. Separatyści nadal zajmują budynki instytucji państwowych m.in. w Doniecku i Ługańsku, oraz posterunki milicyjne w mniejszych miejscowościach tego regionu. Ukraińscy eksperci ds. obronności uważają, że przeprowadzenie operacji przeciwko terrorystom nie jest obecnie możliwe ze względu na sabotowanie tej akcji przez milicję we wschodnich regionach kraju. Napisał o tym na swoim profilu na Facebooku Dmytro Tymczuk, szef Centrum Badań Wojenno-Politycznych. "Mamy do czynienia z masą jawnych zdrajców w szeregach miejscowych przedstawicieli organów spraw wewnętrznych (którzy przechodzą na stronę separatystów - PAP). (...) Aktywną rolę w akcjach ekstremistów odgrywają siły polityczne, reprezentowane w Radzie Najwyższej (parlamencie Ukrainy) i lokalni oligarchowie, którzy tradycyjnie mają ogromny wpływ na wydarzenia w regionie" - napisał ekspert. Komentatorzy i politycy w Kijowie wskazywali wcześniej, że akcje separatystów mogą być organizowane przez deputowanych Partii Regionów ze wschodu kraju oraz opłacane ze środków obalonego w lutym prezydenta Wiktora Janukowycza.