Nad gmachami budynków państwowych w stolicy znajdującej się w składzie Ukrainy Autonomicznej Republiki Krymu wywieszono rosyjskie flagi, a z centrum miasta zniknęła ukraińska milicja. Jej miejsce zajęli uzbrojeni młodzieńcy w mundurach bez znaków rozpoznawczych. Po Symferopolu maszerowały kolumny mężczyzn, którzy skandują "Krymie! Powstań!", "Sewastopolu! Powstań!". "Żadnej wojny nie będzie, nie trzeba być takim pesymistą" Ludzie, pytani, jak przyjęli wniosek Putina, odpowiadali, że z radością. - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Marzyliśmy o tym przez całe życie. Krym nie powinien należeć do Ukrainy, my jesteśmy Rosjanami i nie mamy z tymi banderowcami nic wspólnego. Chcemy do Rosji - powiedział około 70-letni mężczyzna na głównym deptaku Symferopola. Na pytanie, czy wiedzą, że Putin poprosił Radę Federacji o zgodę na użycie wojska nie tylko na Krymie, ale i w innych regionach Ukrainy, młodzi ludzie trzymający flagę Rosji odpowiedzieli przecząco. - A, wobec Ukrainy? No, ale przecież wszystkie obwody południowo-wschodnie chcą do Rosji! - argumentowali. Mieszkańcy Symferopola są przekonani, że działania Putina nie wywołają wojny. - Żadnej wojny nie będzie, nie trzeba być takim pesymistą - powiedziały dwie kobiety z dziećmi obserwujące demonstrację sił prorosyjskich przed pomnikiem Lenina. Sytuacja w mieście jest spokojna. Normalnie działają telefony, internet i stacje telewizyjne. Jednak na lotnisku w Symferopolu nadal nie lądują, ani nie startują samoloty. Niektórzy cudzoziemcy opuszczają Półwysep Krymski koleją. Dziennikarze na razie tu zostają. W sobotę po południu Rada Federacji zezwoliła na użycie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy.