Według mediów, część z nich zdecydowana jest stać do końca, jednak z miejsca wydarzeń nadchodzą także informacje, że separatyści wysłali delegację na rozmowy z ukraińskimi władzami. Ze wschodniej Ukrainy znowu płyną doniesienia o możliwym wtargnięciu rosyjskich wojsk. Ukraińska stacja telewizyjna "1+1" relacjonuje, że niektórzy z okupujących SBU w Ługańsku pożegnali się ze swoimi rodzinami i oświadczają, że na siłę odpowiedzą siłą. "Są też gotowi do podjęcia radykalnych kroków: w razie szturmu postawią przed barykadami nieuzbrojone kobiety" - czytamy na stronie stacji. "Rozumiem, że nawiązano jakiś kontakt, że podjęto dialog" Wywodzący się z Ługańska deputowany parlamentu Ukrainy Spyrydon Kilinkarow poinformował tymczasem, że separatyści wysłali swych dwóch przedstawicieli na rozmowy z władzami. - Rozumiem, że nawiązano jakiś kontakt, że podjęto dialog - powiedział. We wtorek MSZ Ukrainy oświadczyło, że wydarzenia we wschodnich obwodach wskazują na przygotowania Rosji do wejścia na terytorium ukraińskie. - W prowokacjach uczestniczą ugrupowania, którymi kierują rosyjskie służby specjalne. Agresywne działania, które stanowią zagrożenie dla życia i bezpieczeństwa obywateli ukraińskich oraz aktywizacja sił separatystycznych i zaangażowanie w te bezprawne działania obywateli Rosji, świadczą o zamiarach dokonania drugiego etapu okupacji Ukrainy - stwierdziła ukraińska dyplomacja. "Rosyjskie wojska mogą przekroczyć ukraińskie granice" Ekspert wojskowy Dmytro Tymczuk, szef Centrum Badań Wojskowo-Politycznych ostrzegł, że w nocy z wtorku na środę rosyjskie wojska mogą przekroczyć ukraińskie granice. "Według naszych danych, zgodnie z planami (rosyjskiego wywiadu wojskowego) GRU, liderzy separatystów otrzymali dziś rozkazy, by w nocy z 8 na 9 kwietnia zorganizować korytarz przez granicę Ukrainy dla umożliwienia przejścia kolumny sprzętu wojskowego z terytorium rosyjskiego" - napisał na swym profilu na Facebooku. Wcześniej we wtorek wieczorem centrala SBU w Kijowie oświadczyła, że separatyści zaminowali jej delegaturę w Ługańsku i przetrzymują w niej 60 zakładników. "Separatyści, grożąc bronią i materiałami wybuchowymi, siłą przetrzymują około 60 obywateli, którym nie pozwalają opuścić budynku i wrócić do domów. Oznacza to, że stosują środki, używane przez terrorystów" - napisano w komunikacie. Resort nie poinformował, kim są zakładnicy. Agencja Interfax-Ukraina doniosła z powołaniem na własne źródła, że wśród przetrzymywanych nie ma pracowników SBU, lecz zwykli "cywilni, miejscowi ludzie". "Nie ma ani materiałów wybuchowych, ani zakładników" Agencja Reutera przywołuje słowa separatystów okupujących budynek w Ługańsku, którzy zaprzeczyli, jakoby zaminowali gmach i przetrzymywali w nim ludzi wbrew ich woli. "Nie ma ani materiałów wybuchowych, ani zakładników. Nie potrzebujemy zakładników, aby dostać to, czego chcemy" - cytuje agencja mężczyznę imieniem Anton, który twierdzi, że jest koordynatorem akcji. Reporter Reutersa relacjonował, że ludzie swobodnie wchodzili do budynku i z niego wychodzili. SBU tymczasem oświadczyła, że jej siedziba w Ługańsku opanowana jest przez "członków radykalnej organizacji", od których zażądała natychmiastowego uwolnienia zakładników, złożenia broni oraz rozminowania budynku. Podkreśliła, że w związku z zaistniałą sytuacją istnieje zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli. We wtorek szef administracji prezydenta Ukrainy Serhij Paszynski ostrzegł separatystów, że jeśli nie opuszczą oni okupowanych obiektów państwowych i nie złożą broni, to będą traktowani jak terroryści. Prócz siedziby SBU w Ługańsku prorosyjscy aktywiści kontrolują gmach administracji obwodowej w Doniecku. Na Ukrainie trwa akcja antyterrorystyczna skierowana przeciwko siłom, dążącym do oderwania wschodnich regionów kraju. Władze państwowe o podżeganie nastrojów separatystycznych oskarżają Rosję.