Specjalna misja obserwacyjna Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) na Ukrainie poinformowała we wtorek, że choć widzi na linii frontu przemieszczanie tego sprzętu, to informacji o jego wycofaniu na bezpieczną odległość nie może potwierdzić. Dotyczy to zarówno strony rządowej, jak i separatystów. Dowództwo operacji przeciwko prorosyjskim separatystom podało tego dnia, że ich deklaracje o rozpoczęciu wycofywania ciężkiej broni są nieprawdziwe. "Informacje, które nadchodzą z różnych źródeł, wskazują, że są to jedynie puste słowa. Jest wręcz odwrotnie: ugrupowania terrorystyczne, wykorzystując zawieszenie broni, wzmacniają swoje oddziały i gromadzą amunicję. Krążą słuchy, że szykują się do nowych ataków" - oświadczyło dowództwo na swoim profilu na Facebooku. Poinformowało ono, że pozycje wojsk ukraińskich w ciągu ostatniej doby były atakowane kilkanaście razy; w obwodzie ługańskim w okolicach miejscowości Stanica Ługańska i na ważnej trasie z Ługańska do Lisiczańska, nazywanej Bachmutką. W obwodzie donieckim ostrzelano miejscowości: Awdijiwka, Opytne i Toneńke, trwały także ataki na wieś Szyrokyne w połowie drogi między granicą rosyjską a Mariupolem nad Morzem Azowskim. Na linii między siłami rządowymi a separatystami zaobserwowano także aktywność samolotów bezzałogowych przeciwnika. W poniedziałek ukraińska armia oświadczyła, że na razie nie można mówić o całkowitym zawieszeniu broni, w związku z czym decyzję o wycofaniu ciężkiego uzbrojenia odkłada na później. Zgodnie z zawartymi 12 lutego w Mińsku porozumieniami pokojowymi, na wschodniej Ukrainie od 15 lutego miało obowiązywać zawieszenie broni. Następnie z obu stron linii walk w ciągu 14 dni miało być wycofane ciężkie uzbrojenie i wytyczona strefa buforowa o szerokości od 50 do 70 km. Z Kijowa Jarosław Junko