Decyzję tę Kiriejew podjął po południu. Zezwolił, by Tymoszenko reprezentowali dwaj ukraińscy adwokaci, odrzucając jednocześnie prośbę oskarżonej o zaangażowanie dwóch obrońców amerykańskich. Wcześniej Własenko został odsunięty od rozprawy na cały czas trwania procesu. - Temu sędziemu ani obrońcy, ani Tymoszenko nie są potrzebni. Sędzia potrzebuje tylko prokuratora i wyroku, który ma już przygotowany - komentował decyzję Kiriejewa. Sędzia ze swej strony argumentował, że Własenko "systematycznie narusza porządek rozpraw" oraz znieważa sąd. Sędzia poinformował także, że zwróci się do rady adwokackiej przy rządzie Ukrainy z wnioskiem o pozbawienie współpracownika Tymoszenko licencji adwokata. Wcześniej Kiriejew dwukrotnie wydalał z sali rozpraw samą byłą premier, przez co proces toczył się bez oskarżonej. Sędzia zarzucał Tymoszenko m.in., że znieważa sąd, gdyż nie wstaje odpowiadając na jego pytania. Zdaniem Tymoszenko sędzia, który prowadzi proces, działa według wskazówek administracji prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, jej głównego i zwycięskiego konkurenta w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Była premier oskarżona jest o nadużycie władzy i sprzeniewierzenie państwowych funduszy. Sprawa dotyczy kontraktów gazowych z Rosją, zawartych przez Tymoszenko w 2009 roku. Zdaniem obecnych władz w Kijowie umowy te naraziły ukraiński skarb państwa na straty. Tymoszenko odpowiada, że oskarżenia te inspirowane są przez Janukowycza, który dąży do zniszczenia swych przeciwników politycznych przed zaplanowanymi na przyszły rok wyborami parlamentarnymi. W razie uznania Tymoszenko za winną, byłej premier grozi co najmniej siedem lat więzienia.