Szef resortu zapewnił, że większość rannych nie ma poważniejszych obrażeń; zostali hospitalizowani z ranami ciętymi i potłuczeniami. - Wśród nich jest dwóch milicjantów, którzy ucierpieli wskutek wystrzałów z broni na gumowe kule - powiedział Łucenko. Do starć doszło w czwartek wieczorem przy próbie przejęcia "Tawrii", która jest jednym z największych producentów alkoholu na Ukrainie. Według świadka wydarzeń, cytowanego przez agencję Interfax-Ukraina, rannych przewożonych do szpitali było tak wielu, że brakowało karetek pogotowia. Zakłady "Tawria" są przedmiotem sporu między urzędującym dyrektorem a grupą większościowych udziałowców. W czwartek wieczorem wynajęta przez nich grupa ochroniarzy próbowała wtargnąć do przedsiębiorstwa, by przejąć nad nim kontrolę i usunąć obecnego dyrektora. Jak poinformowała przedstawicielka dyrekcji "Tawrii" Ludmiła Nadtoczy, ochroniarzy było ok. 150. Przyjechali na miejsce trzema autobusami. "Najpierw rozbili bramę wjazdową, a następnie wjechali na teren fabryki. Ubrani w stroje maskujące i hełmy starali się wtargnąć do pomieszczeń fabrycznych. Była strzelanina, użyto gazu łzawiącego. Są ranni" - relacjonowała Nadtoczy agencji Interfax-Ukraina. W odpowiedzi na atak firmy ochroniarskiej z okien zakładów zaczęły padać strzały. Cytowany przez Interfax-Ukraina świadek stwierdził, iż oddawano je z broni myśliwskiej, prawdopodobnie naładowanej śrutem. Odgłosy strzelaniny zaalarmowały pracowników przedsiębiorstwa, którzy porzucili swe stanowiska i wyszli na główny plac firmy. Było ich około tysiąca. Z okolicznych wsi, gdzie uprawiane są winogrona, przyjechały traktory. Kiedy ludzie i maszyny otoczyły ochroniarzy, na miejscu pojawiła się milicja i jednostki specjalne. Skonfliktowane grupy zostały rozdzielone, co uchroniło napastników przed samosądem ze strony robotników. Jak zapewniła wcześniej rzeczniczka ukraińskiego MSW Inna Kysil, sytuacja w zakładach znajduje się pod kontrolą władz.