Uczestnicy manifestacji przejdą głównymi ulicami miasta, a następnie wezmą udział w wiecu na centralnym placu Niepodległości. Zainscenizowany zostanie tam "proces" Leonida Kuczmy. Przeciwnicy prezydenta oskarżają go o udział w zabójstwie niezależnego dziennikarza Georgija Gongadze. Kuczma uporczywie zaprzecza tym zarzutom. Tymczasem władze Kijowa zamierzają zniechęcić Ukraińców do manifestowania przeciw Kuczmie. Organizują dziś koncerty i festyny z okazji ostatków. Imprezy odbędą się na tym samym placu, co manifestacja opozycji. Zdaniem opozycyjnego politologa Włodymyra Połochało na pogrążonej w kryzysie Ukrainie sytuacja może się rozwijać według trzech scenariuszy, przy czym każdy z nich przewiduje odejście prezydenta Leonida Kuczmy. - Niestety, najwięcej szans - 50 procent - ma scenariusz przewidujący, że obecny kryzys przeciągnie się aż do wyborów parlamentarnych w marcu 2002 roku. To bardzo zły wariant, gdyż przewiduje dalsze osłabienie Ukrainy jako państwa - wyjaśnił Połochało. 30 procent szans powodzenia Połochało daje scenariuszowi, który przewiduje "obronę reżimu Kuczmy poprzez ograniczone represje. Kuczma może zastosować metodę kija i marchewki i w ten sposób zdławić opór. Nazywam to wariantem przymusu". Tylko na 20 procent ukraiński politolog ocenia możliwość spełnienia się przewidywań, że protesty społeczne tak się rozszerzą, iż prezydent będzie zmuszony do odejścia, i to pod warunkiem, że - tak jak swego czasu Jelcyn - Kuczma otrzyma pewne gwarancje bezpieczeństwa. Według Połochało Kuczma to człowiek, który nie podejmuje samodzielnie decyzji. - On stale ulega sugestiom. Z wielu wybiera jedną, ale żadna nie jest efektem jego przemyśleń. Ponadto warto wiedzieć, że to człowiek, który uwielbia atrybuty władzy, prezydentem został z przypadku, a polityczne oddanie współpracowników jest dla niego cenniejsze niż ich profesjonalizm - mówi. Połochało uważa, że opozycja robi błąd, bezapelacyjnie żądając ustąpienia prezydenta. - Kuczma nie odejdzie bez gwarancji. W końcu ma rodzinę, a i o sobie może myśleć jako o człowieku, którego potem mogą ciągać po sądach. Musi więc mieć pewność, że po odejściu nie będzie miał problemów ani on, ani jego rodzina- twierdzi. Zdaniem Połochały, "reżim Kuczmy wyczerpał się" i w tym należy upatrywać przyczyn wybuchu kryzysu. - Kuczma skoncentrował się na wewnętrznych intrygach, rozkoszował się atrybutami władzy, z pola widzenia całkowicie stracił państwo i problemy jego rozwoju. Proces rozpadu reżimu Kuczmy trwa już od dłuższego czasu - kontynuuje. Obecnie poparcie społeczne dla Kuczmy nie przekracza 14 procent. Kuczma ma najniższe notowania w historii swej prezydentury i jest śmiertelnie przerażony wysoką popularnością premiera Juszczenki, któremu nie ufa. Połochała dostrzega w obecnej sytuacji także elementy pozytywne. - Najważniejsze jest to, że Kuczmie nie udała się koncepcja sprowadzenia parlamentu do roli marionetki w jego własnych rękach. Obecny kryzys to dla Ukrainy ogromna szansa na demokratyzację - mówi. Według politologa, na Zachodzie nie ma już iluzji co do Kuczmy: "Tam już wiedzą, że hasła reform rynkowych i integracji z UE były tylko hasłami i niczym więcej. Kuczma nigdy nie miał takich zamierzeń i robił to tylko na użytek Zachodu. Polska być może jest ostatnim krajem na świecie, gdzie jeszcze nie upadł ten mit". Kuczma wygrał przedterminowe wybory prezydenckie w 1994 roku. Jesienią 1999 ponownie zwyciężył, ale opozycja podejrzewa, że stało się to drogą poważnych manipulacji i fałszerstw. W listopadzie minionego roku w Kijowie przedstawiono nagrania, których miano dokonać w gabinecie prezydenta. Z treści rozmów wynika, że Kuczma stosował nielegalne metody w zwalczaniu oponentów politycznych, ale największy wstrząs wywołało podejrzenie o współudział w porwaniu dziennikarza Georgija Gongadze, który potem został brutalnie zamordowany.