Pobici to dziennikarka stacji telewizyjnej 5. Kanał Olha Snicarczuk i fotoreporter gazety "Kommiersant" Wład Sodel. W sobotę, podczas protestów opozycji, zostali zaatakowani przez grupkę ubranych w stroje sportowe młodych ludzi. - Napadli na nas tylko dlatego, że ich fotografowaliśmy. Z ich strony nie było ani pytań, ani żadnych ostrzeżeń - powiedział Sodel dziennikarzom. Po incydencie, do którego doszło w obecności milicjantów, sprawcy napaści szybko się oddalili. Mimo to udało się zrobić im zdjęcia, które trafiły do internetu. Internauci po kilkudziesięciu minutach ustalili, że napastnicy są członkami klubu sportowego w znajdującym się kilkadziesiąt kilometrów od Kijowa mieście Biała Cerkiew. W sieci umieszczono także ich imiona, nazwiska, a nawet adresy. W poniedziałek, podczas demonstracji dziennikarzy przed siedzibą ukraińskiego MSW, rzecznik tego resortu Serhij Burłakow oświadczył, że milicja nie znalazła dotychczas winnych pobicia reporterów. Opozycja ogłosiła, że napastnicy byli ludźmi, wynajętymi przez rządzącą Partię Regionów, której honorowym przewodniczącym jest prezydent Wiktor Janukowycz. W poniedziałek ugrupowanie to oświadczyło jednak, że nie ma z incydentem nic wspólnego, lecz zdjęcia w internecie świadczą o czymś zupełnie innym. Widać na nich jednego z napastników, który stoi na demonstracji zwołanej w sobotę przez władze z identyfikatorem organizatora tego wydarzenia. Na zdjęciach widnieje także człowiek, który wygląda na przywódcę grupy sportowców, a którego zidentyfikowano jako szefa młodzieżowego skrzydła Partii Regionów w Białej Cerkwi. Internauci piszą, że klub, którego członkowie podejrzewani są o napaść, znajduje się w siedzibie milicji drogowej w tym mieście, a na czele federacji pankrationu, który uprawiają napastnicy, stoi członek Partii Regionów, były minister sportu, generał milicji Wiktor Korż. Pankration to połączenie boksu i zapasów. Według ukraińskich organizacji pozarządowych, które monitorują działalność mediów, tylko w bieżącym roku w kraju tym doszło do około 100 ataków na dziennikarzy. W roku ubiegłym takich wydarzeń było 200. Większość sprawców tych incydentów nie została ukarana.