Główny prokurator wojskowy Ukrainy Anatolij Matios oświadczył, że wstępne ustalenia wskazują, że w Bałakliji doszło do dywersji. Pożar i pierwsze wybuchy odnotowano tuż przed godziną 3 nad ranem (2 czasu polskiego) w miejscach, gdzie przechowywane są pociski czołgowe i artyleryjskie. Zamknięta przestrzeń powietrzna Samoloty nie mogą latać w 40-kilometrowej strefie wokół miejsca zdarzenia. Na miejsce skierowano dwa pociągi strażackie kolei państwowych Ukrzaliznycia. Przewoźnik ten gotów jest także udostępnić wagony dla ewakuacji ludności - przekazały władze.Minister obrony Ukrainy Stepan Połtorak poinformował, że pożar w Bałaklii objął około jednej trzeciej terenu składu. Wcześniej poinformowano, że skład zajmuje powierzchnię 368 hektarów i przechowywanych jest na nim prawie 140 tysięcy ton pocisków. Minister oświadczył też, że w wyniku eksplozji nikt nie ucierpiał."Jedną z wersji, która jest rozpatrywana, jest dywersja. Niewykluczone, że materiały wybuchowe zostały zrzucone z drona" - powiedział Połtorak na konferencji prasowej w Kijowie. Przekazał też, że armia wzmocniła ochronę wszystkich składów amunicji w kraju.