- Runął system, tworzony od 1991 r., kiedy byłe republiki Związku Radzieckiego uznawały wzajemnie swą niepodległość i nienaruszalność granic. Rosja, która oficjalnie akceptowała te zasady, przez cały ten czas instalowała w byłych republikach swoich ludzi. Dziś przeszła do otwartego nadawania oficjalnego statusu kontrolowanym przez tych ludzi terenom - uważa Ołeksandr Suszko, szef kijowskiego Centrum Pokoju, Konwersji i Polityki Zagranicznej. Jego zdaniem Ukraina, jak i wszystkie inne państwa poradzieckie, musi obecnie całkowicie zmienić politykę ochrony jedności własnego terytorium. Dotyczy to w szczególności problemu zdominowanego przez ludność rosyjskojęzyczną Półwyspu Krymskiego. - Mieliśmy już tam do czynienia z próbami wykorzystania przez Rosję karty separatystycznej. Na szczęście na Krymie nie doszło do utworzenia quasi-państwowości, jak w Osetii Płd. i Abchazji - powiedział Suszko. Podobny pogląd wyraził Ołeksandr Palij z Dyplomatycznej Akademii Ukrainy. - Ukraina powinna teraz skupić się na intensywnym zapobieganiu podobnym działaniom Rosjan wobec Krymu. Krok Moskwy powinien stać się dla ukraińskich władz poważnym ostrzeżeniem -stwierdził. Palij jest pewien, że Kijów nie uzna niepodległości Osetii Płd. i Abchazji i nadal będzie popierać jedność terytorialną Gruzji. Ekspert nie ma jednocześnie wątpliwości, że wtorkowa decyzja Rosji wobec dwóch zbuntowanych prowincji Gruzji nie jest następstwem dążeń niepodległościowych zamieszkujących je narodów. - Jest to próba legitymizacji dwóch okupowanych przez Rosję terytoriów, na czele których stoją przysłani z Moskwy ludzie. Nie reprezentują oni miejscowej ludności, lecz interesy organów Rosyjskiej Federacji - powiedział Palij.