W poniedziałek szereg rad obwodowych obradowało nad sytuacją związaną z masowymi protestami przeciwko niepodpisaniu przez władze Ukrainy umowy stowarzyszeniowej z UE. Największe demonstracje poparcia dla integracji europejskiej odbywają się w Kijowie oraz we Lwowie, w Tarnopolu i Iwano-Frankowsku na zachodzie kraju, lecz również w innych, mniejszych miastach - także w centrum i na wschodzie Ukrainy. Na poniedziałek rządzący zapowiadali uchwały, w których radni ze zdominowanych przez Partię Regionów rad obwodowych i miejskich na wschodzie kraju mieli wyrazić swe stanowisko wobec wydarzeń w Kijowie, gdzie podczas akcji opozycji w sobotę i w niedzielę doszło do brutalnych pobić manifestantów przez milicję. Najbardziej wyrazistą pozycję zajął parlament Krymu, który wprost poprosił Janukowycza, by nie cofał się nawet przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego. "Apelujemy do pana o powstrzymanie bezprawia i anarchii, która ogarnęła stolicę państwa. () Nawołujemy do zastosowania wszelkich środków koniecznych do przywrócenia porządku publicznego, nawet - jeśli wymaga tego sytuacja - do wprowadzenia bez wahania stanu wyjątkowego" - czytamy. Jeszcze dalej poszedł Siergiej Smolaninow, deputowany rady miejskiej Sewastopola, gdzie stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska. W lokalnych mediach zamieścił on apel do prezydenta Putina, w którym prosi go o wprowadzenie na Ukrainę rosyjskich wojsk. "Prosimy o okazanie pomocy bratniemu narodowi (Ukrainy). () Prosimy pana o uzgodnienie z rządem Ukrainy wprowadzenia na terytorium tego państwa sił zbrojnych Rosyjskiej Federacji dla obrony przed armią USA i natowskich agresorów" - czytamy. Tymczasem bardzo ostrożne stanowisko wobec wydarzeń na Ukrainie zajęły władze Doniecka, skąd wywodzi się prezydent Janukowycz. Radni poprosili rządzących w Kijowie, by działali w zaistniałej sytuacji wyłącznie w ramach prawa. W Połtawie radni miejscy nie mogli uchwalić żadnego apelu, gdyż nie porozumieli się co do jego treści. Opozycja chciała wskazać w rezolucji, że odpowiedzialność za pobicie manifestantów ponosi prezydent Janukowycz, na co nie chcieli zgodzić się przedstawiciele partii władzy. Deputowani rozeszli się z niczym. Podobna sytuacja miała miejsce w Odessie, gdzie, mimo powtarzanego dwukrotnie głosowania nad treścią uchwały, nie uzyskano żadnego rezultatu. Pogłoski o możliwości wprowadzenia na Ukrainie stanu wyjątkowego jako pierwsze podały rosyjskie agencje informacyjne. W poniedziałek rzecznik premiera Mykoły Azarowa oświadczył, że rząd nie rozpatruje takiej możliwości. Podobne oświadczenie wydał przewodniczący parlamentu Ukrainy Wołodymyr Rybak.