Polityk zapewnił, że stanie się to za tydzień, gdy znane będą oficjalne wyniki wyborów w Kijowie. Kliczko obiecał, że władze nie zlikwidują znajdującego się na Majdanie miasteczka namiotowego bez zgody mieszkających tam ludzi. - Nigdy nie popierałem działań siłowych wobec Majdanu, zawsze go broniłem: i w czasach (obalonego prezydenta Wiktora) Janukowycza, i dziś. Jestem jednak pewny, że powoli powinniśmy wracać do normalnego życia - oświadczył na pierwszym od dwóch miesięcy wiecu na tym głównym placu Kijowa. Zgromadziło się na nim około dwóch tysięcy osób. Kliczko ocenił, że obecnie, po przeprowadzonych 25 maja wraz z wyborami mera wyborami prezydenckimi, Ukraińcy powinni zjednoczyć się wokół koniecznych dla rozwoju państwa reform. Opowiedział się także za przeprowadzeniem wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Ideę tę popiera wyłoniony w wyborach prezydent elekt i polityczny sojusznik Kliczki, Petro Poroszenko. W sobotę, w odpowiedzi na apel władz Kijowa o rozebranie miasteczka namiotowego na Majdanie, jego mieszkańcy podpalili stare opony samochodowe i oświadczyli, że pozostaną w nim, by kontrolować rządzących. Kliczko uspokajał wówczas protestujących, że władze nie będą ingerowały w życie Majdanu. Protesty na znanym z czasów pomarańczowej rewolucji 2004 roku Majdanie Niepodległości rozpoczęły się w listopadzie ubiegłego roku, gdy ekipa ówczesnego prezydenta Janukowycza odmówiła podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Po brutalnych próbach rozpędzenia uczestników tych proeuropejskich akcji przez milicję, protesty skierowały się przeciwko władzom na czele z Janukowyczem. Zaczęto domagać się jego dymisji. W wyniku masowych wystąpień, w których zginęło ponad 100 osób, Janukowycz pod koniec lutego uciekł z Kijowa, po czym schronił się w Rosji.