Przywódcy opozycji przyszli w poniedziałek rano na naradę szefów klubów parlamentarnych i po przedstawieniu swych postulatów wrócili do demonstrujących na Majdanie (placu) Niepodległości w Kijowie zwolenników integracji europejskiej, którzy domagają się usunięcia władz. - Jeśli rządząca większość nie poprze dymisji rządu, będzie to oznaczało, że popiera działania, do których doszło wczorajszego (niedzielnego) wieczora - oświadczył przywódca opozycyjnego Udaru Witalij Kliczko. - Będzie to znaczyć, że popierają oni pobicie studentów - dodał Arsenij Jaceniuk z partii Batkiwszczyna Julii Tymoszenko. Pytani, czy gotowi są przyjąć propozycję przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Rybaka dotyczącą rozmów o rozwiązaniu trudnej sytuacji Ukrainy przy okrągłym stole, liderzy opozycji oświadczyli: "nie". - Po pierwsze nie wiem, kim jest Rybak. Siadaliśmy już z nim do okrągłego stołu, gdy omawialiśmy ustawy konieczne do integracji europejskiej. To wszystko jest mydleniem oczu - zauważył Jaceniuk. W niedzielę w Kijowie odbył się wielki wiec poparcia dla umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, której władze Ukrainy nie podpisały, argumentując to obawą pogorszenia relacji handlowych z Rosją. Tego dnia w Kijowie doszło też do kilku ataków na budynek administracji prezydenta Wiktora Janukowycza - zdaniem opozycji była to prowokacja, urządzona przez wynajętych przez władze młodych dresiarzy. Według MSW w starciach ucierpiało 130 milicjantów. Kijowscy lekarze podają, że z prośbą o pomoc medyczną zwróciło się do nich 150 osób. W sobotę rano protest na Majdanie Niepodległości rozpędziły siły specjalne milicji Berkut. Rannych zostało kilkadziesiąt osób. Według ukraińskiego czasopisma "Telekrytyka" w sobotę i w niedzielę od uderzeń milicyjnymi pałkami i gazu łzawiącego ucierpiało aż 40 dziennikarzy. Wśród nich był wysłannik "Krytyki Politycznej" do Kijowa Paweł Pieniążek.